czwartek, 13 grudnia 2012

Roździał || "Historia"

Z twarzy Jacoba nic nie dało się wyczytać. Z jednej strony był wsciekły a z drugiej szczęśliwy, zatroskany... Zaóważyłam że cała się trzęse. Starałam się opanować ale nic z tego nie wyszło. Tak naprawdę to pierwszy raz w swoim życiu bałam się Jacoba. Nie to nie taki strach jak strach przed potworami z bajki, czy czgoś tam. To taki strach... Po prostu boisz się że coś ci się stanie tak naprawdę. Eh! Czemu ten Jacob nie może mnie zostawić w spokoju?! Jak on mnie denerwuje!
-Jacob, idź z tąd!!! - krzyknął Edward łapiąc go z ramię -
- Nie to nie tak! Edward Zostaw mnie!!! - wydarł się na całe gardło. Nie wim czemu ale tata go od razu puścił-
-Nessie, To nie tak. Żle mnie zrozumiałaś... Chodziło mi wyłącznie o to żebyśmy wzieli ślub byli razem i odcieli się od świata, ale tylko na miesiąc miodowy.
-Zostaw mnie! Idź z tąd! - warknęłam na niego -
-Nessie przepraszam za to co powiedziałem. Że wolałbym żebyś umarła, niż żebyś była z wampirem... Nigdy nie chciałem żebyś umarła, wręcz przeciwnie. Ty musisz żyć, bo ja bez ciebie nie umiem... Renesmee, wybaczysz mi? Proszę... Gdybym mógł cofnąć czas to...
-Ale nie możesz! - byłam wściekła. Wszyscy przysłuchiwali się naszej rozmowie spokojnie, tylko mama była zdenerwowana na Jake'a, że aż Emmet musiał ją trzymać...
- Nie chciałem tego powiedzieć co powiedziałem, strasznie tego żałuję. Zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz, dam ci trochę czasu... -pobiegł po kołdrę widząc że trzęsę się jak galareta. - To co wybaczysz mi?
-Zastanowię się... A teraz zostaw mnie i idź sobie! - może mi było trochę lepiej ale nadal byłam na niego zła, a czy mu przebaczę... Nie wiem jak to będzie ale jeśli dam radę... Na razie muszę dojść do siebie...-
-No idźcie sobie już już... A z tobą psie to sobie jeszczę porozmawiam! - warknęła Rose - Tylko wyjdźmy na podwórze...
-Się robi... Osiłek ci pomorze czy może wolisz zrobić to sama? - wymamrotał Jake
- Poradzę sobie bez Emmeta!
- Idźcie się pobawić dzieci a ja zostanę... żeby... coś zrobić - powiedziała sarkastycznie Bella do Rose i Jake'a, po czym poszła spowrotem do mnie.
-Skarbie dobrze się czujesz? Wiem że to oczywiste no ale sama rozumiesz...
-No... sama nie wiem. Może czuję się trochę lepiej, ale...
-Ale?
-Muszę dojść do siebie... No ogarnąć sytuację... bo... eh...
-Bardzo cię zranił, i jeszcze bardziej  tego powodu cierpisz, prawda?
-No tak... Przed tobą niczego się nie ukryje...
-Tak. Ale wiesz, ja już wiem ze.... swojego..... życia, ale ludzkiego...
-Hm? Jak to nie rozumiem? - Od razu zerwałam się z łóżka. Nie wiedziałam o co mamie chodzi.
-Wiesz, myślę że nadszedł czas na to żebyś poznała moją historię... i poniekąd taty. Znasz już historię Esme, Rose, Alice, Emmeta, Jazzper, taty i Carlisla... No ale mojej nie... Wiesz...eh..
-No proszę mów... Jeśli jest, długa chętnie posłucham.- Zachęciłam ją -
-No więc Kiedy Rene leciała z Phile'm - Już znałam Rene i Phila i Charliego - Wiedziałam że Rene jest źle, więc postanowiłam że przyjadę do Forks, do Charliego. Nienawidziłam tego miejsca. Ciągle padało.-tu się zaśmiała - pierwszego dnia w szkolę, siędząc w stołówce z moimi przyjaciółmi, Jessicą, Mike'em, Lauren, Angellą, Benem i Eric'em. Spytałam Jessic'e kto to jest kto siedzi za nami. odpowiedziała że to niejacy Cullenowie, adoptowane dzieci doktora Cullena i pani Cullen. Cała czwórka nie przyciagnęła mojej uwagi jak Miedziano włosy nieziemsko piękny Edward Cullen. Patrzył na mnie... no tak jak głodny wampir, a ponieważ pachniałam bardziej kusząco niż inni, i nie czytał mi w myślach znikną na kilka dni. Na biologii wszystko się zaczęło. Kiedy poszliśmy kiedyś na polanę, aby pokazać mi jak grają w belsbool. Zjawili się tam Vampiry,  James, Victoria i Lorent. James był tropicielem chciał ze mnie wypić krew. Lecz uciekłam do Arizony ale James mnie podpuścił że złapał moją mamę poszłam tam. Cierpiałam naparł mi na nogę rzucił na lustro i rozciełam głowe. Na szczęście Edward zjawił się w porę. Ale James mnie ugryzł i Edward musiał wyssać jad bo nie chciał żebym się zmieniła. na moich urodzinach przecięłam się papierem i Jazper się na mnie rzucił. po tym Edward zostawił mnie dla mojego dobra żebym mogła żyć jak zwykły czlowiek. W tym czasie opiekował się mną Jake. Lecz kiedy zacząl zmieniac się w wilka, znów pogrążyłam sie w depresji. odkryłam że słyszę głos Edwarda kiedy robię coś ryzykownego. Skakajac z klifu topiłam się i Jake mnie odratowal. Alice widziała tylko jak się topie i umieram. przyjechała i była zaskoczona żę żyję. Edwardowi powiedziala Rose że nie żyję i Edward pojechał do Volturii sie zabić i w porę go uratowałam( oczywiście z Alice) Edward mi się oświadczył lecz odmówilam. Później Victoria w zemście chciała mnie zabić i stworzyła armię nowo narodzonych. W tym czasie Jacob też mnie pilnował i raz też mnie zranil mówiąc że wolałby żebym umarła niż była jak to on określił, PIJAWKĄ. Później wzieliśmy ślub wyjechaliśmy na miesąc miodowy, i zaszłam w ciąże. Wszyscy chieli cię zabic oprucz mnie i Rose. Łamałaś mi kości i w kącu doszło do porodu w którym zostałam Wampirem... A rezte to juz wiesz... Volturii... A tak w ogóle to Jake mnie kochał zanim się w ciebie wpoił... Teraz już wiesz
-Och! Nie wiedziałam...-byłam w szoku ile mama przeszła i ile sie wycierpiała. W porównaniu z Tym co ja czuję to nic. To pikuś!-
-Wiem.
-Och, teraz rozumiem o co ci chodziło. Ale... Muszę chwilę odczekać żeby się pogodzic z Jake'em... No wiesz o co mi chodzi...
-Tak wiem. Ja też musiałam dojść do siebie...- westchnęła. Na pewno to wszystko pamięta...-
-W tety kiedy zaczął zmieniać się w wilka... Był inny. Zamiast pogodnej twarzy miał straszne spojrzenie.... Nosił maskę, której nie umiałam zdjąć...- przerwała-
-Kiedy mnie opuścił.... Szwy na mojej ranie pękły... Znów wróciły sny...
-Czekaj czekaj, jakie sny nic o snach nie wspominałaś.
-Och musiałam je pominąć... - Na pewno mama ich nie pominęła, tylko po prostu nie chciała wracać do tych momentów z jej ludzkiego życia-
-Kiedy Edward mnie opuścił powiedział że będzie tak jakby nie istniał i że o nim zapomnę, bo ludzki umysł jest jak sito.... Wszystko przepuszcza... Waktycznie było tak jakby nie istniał. Po paru miesiącach depresji, był marzec. A właśnie wtedy po raz pierwszy go zobaczyłam na stołówce... Ale tego dnia go tam nie było. "Wszystko będzie tak jakbyśmy się nie spotkali". Nie spostrzegałam już taty jako Edwarda tylko jako KOGOŚ. Powoli o nim zapominałam...- otrzepała się na samą myśl o tym- Miałam koszmrne sny. Że kogoś szukam w lesie ale nie wiem kogo... I wtedy opiekował się mną Jake. Kiedy walczyliśmy z armią nowonarodzonych, przyznałam się że....
-No powiedz.
-Że kocham Jake'a. Kochałam i Edwarda i Jacoba, ale Edwarda mocniej... - zaśmiała się-Ale już dosyć. Wszystko już wiesz.
-Cieszę się że mi powiedziałaś.
-Ja też się sieszę, skarbie.
-Kocham cię mamo...
-Ja też cię kocham. Najbardziej na całym świecie.
-Co? Jak to? To ja się już nie liczę? -zaśmiał się Edward -
-Hej tato!- w pyślach powiedziałam mu co powiedziała mi mama -
-Ach tak? Widzę że dotrzymałaś obietnicy... Ale wybrałaś sobie porę...
-Co ja? Ja tak odruchowo... A tak wogule to Was kocham najbardziej na świecie - skwintowała Bella-
-A jak sobie poradziła Rose?... No wiecie z Jake'em.
-Jacob uciekał aż się kurzyło! - Alice wleciała do pokoju i się zaśmiała- No przynajmniej sprawił Rose trochę frajdy nie? Chyba dawno się tak nie bawiła!
-Masz Rację Alice. Ale Jacobowi też się to przydało. Następna jestem w kolejce do skopania mu tyłka! - Oświadczyłam
-Jak sobie życzysz. A teraz idz już spać Renesmee. Bo jutro znowu nie wstaniesz.
-Dobranoc!
-Dobranoc!- Odpowiedzieli. Tak w sumie to mogę przebaczyć Jacobowi ale na razie spotkania ogranicze do minimum. Musi mi przecież odmalować ścianę.... I zaraz odpłynęłam na jawę...



Sorki za błędy ortograficzne i za ominięcie paru szczegółów w historii Belli (ale tak miało być)
Uwinęłam się z tym rozdziałem szybciej niż myślałam.
Jak już mówię będę starać się pisać każdy rozdział jak najszybciej.

Ale zaglądajcie na bloga systematycznie. Nie długo ogłoszę konkurs, ale na co nie powiem. :-)

Do zobaczenia!!!

Karolina


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz