sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział \/||| " Opis długiej i szczęśliwej nocy"

Całowałam Jacoba namiętnie. Nie wiem czemu i co mną kierowało ale chciałam to powturzyć.
-Ness, żartowałem że jest 7:32. Jest 11:32.
-Co?!
-Spokojnie Ness. Będziemy tu miesiąc. Mamy cały miesiąc więc się nie martw, że za długo śpisz. Z resztą sie nie dziwie...
- Powturzymy to jeszcze.
-Jeżeli tylko będziesz chciała, to czemu nie... Tylko szkoda mi tej sukienki i baldachimu.... podobały mi się.
-Mi też.... Wiesz że dopiero teraz zauważyłam, że leżymy na łózku pełnym pierza, a na podłodze leży połamany baldachim wraz z prześcieradłem i 8 wielkimi poduszkami. Mamy na łóżku 10 poduszek, a zostały tylko 2.
-No wiesz... było tu gorąco ni pamiętasz?
-pamiętam tylko to że.... Mał co nie połamałam ci kości i tyle.
-Ach to dlatego.... Było tu naprawdę gorąco. Nawet ten iatr nic nie dawał. on tylko rozpalał bardziej ogień... Wiesz z tej podłogi wstać.... Nie chciałaś. Za każdym razem kiedy próbowałem wrócić z tobą na łóżko, nie pozwalałaś, tylko podkręcałaś tępo...
-he he he..... A myślalam że będzie na odwrut.... i wogóle inaczej...
- Chodź do salonu. Ochłoniemy.
-A to możemy ochłonąć? Damy radę?
-Nie wiem, ale zawsze warto spróbować.
-Racja....Spróbować zawsze można...- powiedziałam to i pocałowałam go lekko w usta- Idziemy?
-Tak... Idziemy. - kiedy wstałam obruciłam sie w okół własnej osi, i poleciałam na ziemię. Jacob szedł tuż obok, więc mnie zlapał ( jakże by mogło być inaczej).
-Może lepiej cię zaniosę?
-Może i racja... Tak musisz mnie zanieść, sama nie dam rady. - po czym jacob wziął mnie na ręce i pocałował, a ja jak opowiadał znów nie chciłam przestać, i przyciągnęłam go do siebie i... podkręciłam tempo. Tym razem nie uspokoił mnie, tylko nadal mnie całował i niusł w stronę wielkiej... ogromnej kanapy która znajdywała się w wielkim salonie.
-Mówiłeś tylko o tym żebym się nie martwiła że za późno wstałam...
-Racja... Ale teraz mówie ci że.... -pocałował mnie w czoło i odstawił do pozycji siedzącej. - ... może chciałabyś się dowiedzieć co się działo potem hmm?
-pewnie że bym chciała. - usiadłam wygodnie na kanapie żeby zacząć przesłuchuchiwanie jacoba na temat wczorajszej nocy.... Dzisiejszej nony....-
-A więc co chciałabyś wiedzieć?
-Więc ile to trwało? No wiesz, kiedy skończyliśmy?
-Ness czy to ważne?
-No w sumie to nie.
-Pójdziemy popływać?
-Możemy iść... Tylko mnie nie wrzucaj do wody dobra?
-Dobra ale....
-Nie ma ale chodź. - Pociągnęłam Jacoba z całej siły, że aż do mnie podskoczył. Jak zwykle nie udało mi się go zaciągnąć tam gdzie chciałam. Jacob oplutł swoje dłonie wokół mnie, tak że do siębie przylegaliśmy. pocałował mnie czule w usta i powiedział
-ubierzmy się w strój kompielowy.
-To tak racja, no to chodźmy.
Jacob przytulił mnie z całej siły, ale mnie to nie bolało. Wziął mnie na ręce i poszedł ze mną do łazienki. odstawił mnie i pocałował.
-Są dwie, ty idź do pierwszej ja ide do drugiej. Strój jest już w łazięce. Czekam na plaży.
-Dobrze. do zobaczenia. - pocalowałam go na odchodne i weszłam do łazięki.


Wiem że mówiłam że napisze w nowym roku, ale udało mi się (nie wiem jakim cudem) napisać dziś. nie będę już mówić że napiszę za tydzień czy z godzinę. Zaglądajcie często na bloga.
Pozdrawiam Was Serdecznie!!!

 Do zobaczenia!!!

                                    Karolina

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział \/|| " Bardzo Długa Noc"

Rozumiałam o co chodzi Jacobowi, kiedy mówił "Zajmiemy się przyjemniejszymi sprawami...". Nie wiem czy jestem na to gotowa. Chyba... Po prostu się boje. Nie jestem chyba na to jeszcze gotowa... Moje rozmyślania przerwał Jacob, biorąc mnie na ręce, i wprowadzając do wielkiego domu. Dom dopasowywał się, do całego krajobrazu. Salon był wielki, z widokiem na ocean (tak jak mówiła Alice) Kuchnia, przypominała tą z kamiennego domku, lecz rurzniła się, kolorem i symetriom. Były w naszym domku, dwie duże łazienki. W pierwszej była duża wanna z dużym  prysznicem. Wiadomo była toaleta i umywalka, z bardzo bardzo dużym podświetlanym łóżkiem. W drugiel łazięce było w sumie to samo, tylko znajdowało się jeszcze Jacuzzi. Bardzo Duże Jacuzzi. Oczywiście znajdował się tam pokój z komputerem i takimi tam róznymi akcesoriami. Taki gabinet pracy. Koło niego znajdowała się.... Nasza sypialnia. Bardzo Bardzo bardzo wielka sypialnia. Nie byłam pewna czy nie jest większa niż cały dom. Była w niej wykładzina, w dotyku taka jak sam piasek z plaży. Po lewej stronie stał kominek z dużym stołem, i kanapą, oraz z plazmowym telewizorem. I na środku.... Wielkie, naprawde wielkie łóżko z baldachimem. Było bardzo miękkie w dotyku. Niczym puch...
-Teraz możesz iść się ogarnąć do łazięki i się przygotować.... Będę czekać na plaży.-Powiedział Jacob po czym pocałował mnie w czoło i poszedł na plaże. On na plaże, a ja do łazienki. Piekło czas zacząć. Przeczesałam włosy, starannie żeby nie było na nich kołtunów (a było ich na prawdę dużo) Ochlapnęłam się zimną wodą, ale zdecydowałam, że wezmę prysznic. Nie wiedziałam czy wejdziemy do wody, czy może będziemy tylko siedzieć na plaży która była przed domem. Umyłam dwa razy zęby, i cztery razy je wypółkałam. Ogoliłam nogi (co było konieczne) i podeszłam do walizki, w której prawdopodobnie znajdywała się moja garderoba. Miałam nadzieję że nie pakowała mnie Alice, tylko Bella, albo ktoś inny, kogo nie ponosi zbytnia fantazja i wyobraźnia.
 Naszczęście pakowała ją Bella, ale Alice też się dołożyła. Była jakaś francuzka bielizna, którą wyjęłam z walizki, i wrzuciłam głęboko do szafy. Wybrałam bardzo cięką, bardzo jasnobłękitną prawie że białą, sukienkę do kostek. Była prawie przeźroczysta. Jak wypadało, nie założyłam niczego pod nią. Prezętowałam się w niej idealnie. Bella zawsze wie co dobre. Była już 00:01. Już chciałam wychodzić, ale ogarnął mnie lęk. Znowu ogarną mnie lęk. Nie byłam pewna czy tego chce, czy jestem gotowa. Miałam mętlik w głowie. Wychyliłam się lekko, żeby sprawdzić czy Jacob siedzi na plaży. Był tam. Siedział i czekał na mnie. Cofnęłam się i siadłam na krześle koło wanny. Nie chciałam go znowu ranić...
-Nie dam rady...- Powiedziałam szeptem do siebie- Nie dam...- Byłam w kropce. Z jednej strony nie byłąm pewna czy to zrobić, chciałam poczekać, a z drugiej strony, nie chciałam ranić uczuć Jacoba. Co ja miałam zrobić?! Nawet nie zauważyłam, że zaczęłam płakać.  Nie wiedziałam co zrobić....
"Uspokuj się dziewczyno! Dasz radę! Przecież Jacob zrozumie. Jesteś na to gotowa. Idź i nie bój się" Odezwał się w mojej głowie głosik mojej świadomości " Idź do niego, przecież on na ciebie czeka. Nie bój się"
-Idę. - Poweidziałam stanowczym tonem- Nie boję się i idę do niego. -Jeszcze raz wychyliłam głowę żeby zobaczyć czy tam jest... Nadal tam był. -
-To ona na ciebie czeka nie kto inny. Tylko twój Jacob. Uspokuj się i idź do niego Nessie - Powiedziałam do wiebie poczym poszłam na plaże. Moja suknia powiewała na wietrze, niczym płatek róży. Siadłam koło Jacoba, i patrzyłam w księżyc. Była pełnia. A tu na tej wyspie był O wiele wiele większy niż w Forks. Był piękny.... Tylko to moje serce waliło jak oszalałe. Dlaczego teraz tak biło?!
-Nessie, jeśli nie chcesz, lub nie jesteś gotowa... Nie musimy. Możemy poczekać. Nie poświęcaj się dla mnie. Ja wiem że... jestem w gorącej wodzie kąpany. Zrozumiem. Denerwujesz się i boisz prawda?
-Co... ja... - wyjąkałam - Nigdy. - poprawiłam się-
-Nie kłam. Na to że się boisz i denerwujesz, dowodem jest twoje serce...-
-"Wali Jak Szalone" - Powedzieliśmy razem-
-Ness, ja wiem że się pośpieszyłem....
-Cicho! - Zatkałam mu usta ręką- Nie boję się i nie denerwuje dobra? Twoje serce też nie jest spokojne.
-Ness... Moje se-rce zawsze tak bi-je... - wymamrotał przez moją rękę, po czym ją zdjął- Jesteś pewna że tego chcesz?
-Na pewno. Jestem pewna na 101%, rozumiesz?
-Ale Ness, ja cię znam i....
-Nie ma żadnych ale. Ja też cię znam i to bardzo dobrze.
-Nessie...
-Jacob, wiem że się o mnie martwisz, i to chyba bardziej niż moi rodzice. Ty chyba jesteś przewrażliwiony na punkcie mojego bezpieczeństwa. Jacob, słuchaj ja wiem czego chce. I to chyba bardziej niż ty. Fakt denerwuje się, bo to mój pierwszy raz, i zdaje mi się że twój też jest pierwszy raz prawda?
-No tak...
-Prawda, denerwowłam się i byłam spięta w łazięce bałam się wyjść, bo nie wiem jak to jest. Ale wyszłam bo wiem że ty tu na mnie czekasz. Nie jakiś chłop ze wsi...
-To prawda chłopem ze wsi nie jestem...
-Pozwól mi dokończyć. Nie jesteś chłopem ze wsi, tylko moim Jacobem. Zrozum to, że wyszłam za ciebie bo cię kocham. KOCHAM CIĘ. Zozumiesz. Wiem czego chce. I tego właśnie chce. Jestem tego pewna na 102%, bądź 200%. Wiem że się o mnie bardzo martwisz... Ale.... Zrozum.
-Rozumiem...
-I chce tego, bo to jesteś ty a nie jakiś inny chłop... - Jacob westchnął, i nie dokończyłam bo zatkał mi usta pocałunkiem.
-Ness, nie musisz mi robić wykładów. Powiesz trzy razy, albo prościej, dotkniesz mojej twarzy, i się zamykam. A ty musaiłaś mi robić wygład.-Po czym znów mnie pocałaował, ale bardziej namiętnie-
-Cóż ja poradze... starość nie radość, skleroza mi doskwiera i...- Znów mnie pocałował i znów nie dokończyłam mojej wypowiedzi.
-Daj już spokój dziewczyno.... - Tym razem to ja go pocałowałam
Co się działo potem nie wiem bo obudziłam się rano w promieniach słońca-


-Nessie, chyba nie było tak źle nie? - spytał Jacob całując mnie w czoło-
-Wręcz przeciwnie, było cudownie... - Znów mnie pocałował w usta czule-
-Wstajemy czy jeszce leżymy?-
-A która jest godzina?
-Jest 7:32, tu słońcą wcześniej wschodzi..
-Oczywiście że leżymy.... Po co tak wcześniej wstawać - Po czym pocałowałam go namiętnie-


Udało mi się napisać wcześniej tego posta. Wielkie dzięki, że czytacie mojego bloga. Przy okazji życzę wam Wspaniałego Sylwestra i miłej zabawy. No to do zobaczenia w 2013 roku, bo chyba dopiero w tedy napiszę, następnego posta. Przypominam o konkursie. Weźcie udział bo warto.
Pozdrawiam Was Serdecznie !!!

Do zobaczenia!!!
                                      Karolina

środa, 26 grudnia 2012

Rozdział \/| "Piękna Wyspa Ness"

Kiedy go zobaczyłam, mało co nie zemdlałam. Miałam szczęście że trzyma mnie Edward.
Jacob wyglądał prze pięknie. Czarny garnitur, carne spodnie i jedna czerwona i druga mniejsz biała róża, w kieszące. Tylko.... Tylko te włosy, ulizał je jak... Nie będę komentować. Miał teraz takie płaskie włosy... nawet bardziej płaskie niż Emmet. Prawie wogóle nie było ich widać. Kiedy Jacob zobaczył jaka mam minę na widok jego włosów, szybko je rozczochrał, póki wszyscy patrzeli na mnie (oczywiście Emmet mósiał zchichotać), ale przynajmniej Jacob.... Fryzura Jacoba, wyglądała tak jak powinna wyglądać.
Nogi trzęsły mi się jak galareta. W sumie to cała się trzęsłam. Tylko żebym umiała powiedzieć TAK, tylko żebym dała radę powiedzieć TAK. Cały czas powtarzałam to w myslach. W końcu Edward oddał mnie, w ręce innego faceta... Mojego Jacoba.
W Końcu muzyka ucichła i pan Weber, (Pan Weber, był też księdzem na slubie mamy) zaczął mówić.
-Zebralismy się tutaj, aby połączyć tych dwojga, więzem małżeńskim....
-Możemy ominąć wstęp? - Mrukną do księdza Jacob-
-A więc. Czy ty, Jacobie Blacku, bieżesz sobie oto tą Renesmee, Carlie Cullen, za żone, i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że nie opóścisz jej przez całą  wieczność?
-Tak. - powiedział Jacob pewnym tonem i to bez zająkniencia-
-Czy ty,Renesme Carlie Cullen , bieżesz sobie oto tego Jacoba Blacka, za męża, i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że nie opóścisz go przez całą wieczność?
-Ta... Tak- Zająknełam sie ale zaraz sie poprawiłam-
-A więc ogłaszam was Mężem i Żoną. Możesz pocałować małżonkę... -Jacob pocałował mnie czule... bardzo czule. Wszyscy zaczeli bic brawo. Całowałam Jacoba cały czas, nie chcąc go puścić. odepchnął mnie lekko, żeby mi przypomnieć, że muszę sie uspokoić i iść na wesele, więc posłusznie poszłam z nim.


Jak wiadomo, kiedy nadszedł czas, wszyscy zaczeli składać życzenia. Pierwszy był Charlie, Billy, Seth, Sue, Emmily, Sam. Zaskoczyło mnie to że Lea te przyszła, i się uśmiechała do mnie i do mamy. Po prostu promieniała! Oczywiście się z tego cieszyłam.
-Gratulacje Ness! - Powiedziała Su z Emmily- Jacob to dobry chłopak.... Jeden z lepszych.
-Dziękuje.
- Ness, kto by pomyślał, że tak to się skończy? - powiedział Sam-
-Tak racja....
-Mała Nessie. Gratuluje! Myślę że Jacob Będzie się dobrze sprawował... - powiedział Charlie-
-Tak wychowałem dobrze swojego syna... Tak myślę! -Zaśmiał się Billy-
-Bardzo wam dziękuje. - Powiedziałam przytulając ich-
- Gratuluje wam. Masz wielkie szczeście, że to Jacob jest twim mężem. - Powiedziała Lea-
-Tak. Ten facet.... Jest na twoim poziomie!- Zaśmiał się Seth-
-Racja. Jestem na takim poziomie jak ona, a ty na takim poziomie jak osioł! - droczył się z Seth'em Jacob-
-Uspokujcie się. Zachowujecie sie jak dzieci. Dziękuje za życzenia, i do zobaczenia!
-Nessie ma rację chodźmy już. Inni też chcą im pogratulować. - powiedziala Lea, puszczajac mi perskie oko. Nastpni w kolejce byli mama i tata, wraz z Elezardem, Carmen, Kete i Tyaną.
-Och Nessie! Gratuluje! No cóż.... Nie ukrywam że nie pociągają mnie wilko... Zmiennokształtni. - Powiedziała Tyana.
-Ha ha ha! A widzisz. - Zaśmialismy się z Jacobem-
-Kto by pomyślał, że Volturii chcieli cię zabić, i myśleli że jesteś zagrożeniem...
-Tak... Kto by pomyślał... - Powedziałam utrzymując dobrą minę. Wolałam nie wracć to tamtych wydarzeń. Nie były ona najmilsze. Edward od razu posłał jej ostre spojrznie.
-Ups... Przepraszam. Nie powinnam....
-Nic Nie szkodzi. Nie boję się tego, i nie chce od tego uciekać. To kiedyś było, i już nigdy nie nadejdzie.
-W każdym razie Gratulujemy wam serdecznie! - powiedziała Carmen-
-Tak, wszystkiego najlepszego! - powiedział Elezard-
-Wielke dzięki. Do zobaczenia!- Składali nam życzenia jeszcze pół godziny. Aż nagle, zobaczyłam ciemnoś. Nic nie widziałam. Na szczęście nikt nas nie widział. Nagle oślepłam. Nie wiedziałam czy zemdlałam, czy może coś innego mi się stało.
-Bello okryj tarczą Nessie.... Ktoś się tu zbyt dobrze bawi. - Usłyszałam Edwarda-
-Się robi.- Odpowiedziała mu Bella-
-O co chodzi? Co się Nessie dzieje?- Spytał Jacob, i zaraz odzyskałam wzrok. Po minie Jacoba rozpoznałam, że też oślepł.
-...I jakbyś mogła, to Jacoba też. - Dodał Jacob-
-Co to było?! - Spytał sflustrowany Jacob-
-To Zafrina. Któż by inny. Nie za dobrze się bawisz? Możesz już wyjść.-zawołałam Zafrinę-
-Bawię się wrecz wspanialę! I przepraszam za spóźnienie... Korki były na drogach. - zażartowała-Gratuluje wam ślubu! Piękna z was para!
-Dziękujemy ci bardzo, ale na przyszłość, daruj sobie takie żarty. No może ja nie umrę od tego, ale Jacob może. Dla nego to nowość. No wiesz nie ma czegoś takiego na codzień.Posłuchasz mnie?
-A mam inne wyjście? Przepraszam, ale będę już wracać. Dziś nie mam czasu. Chciałabym zostać... Bo ale rozumiecie prawda?
-Oczywiście. A wiesz coś może na temat Beniamina? Miał się dziś zjawić. - Spytała Bella Zafrinę-
-Niestety coś mu wypadło, i nie mógł rzyjść. Kazał przekazać gratulację dla panny młodej... i Pana Młodego. Będę lecieć. Pa!
-Pa! Leć!- Zawołał za nią Edward-

-Juz czas! - Zawołała Alice-
-No co znowu czas?!
- No Ness. Wydaje ci się że minęło 5 min a minęło 5 godz. Musisz się przebrać. Jedziecie na miesiąc miodowy halo! Ziemia do Renesmee! Chodź!
-Alice, ale...
- Nie ma żadnych ale. Miałam już problemy  Bella i nie chce mieć ich z tobą. Chodź i nie marudź. Jak nie pójdziesz po dobrodzi, to pójdziesz... To wezmę cię siłą!
-Dobra dobra już idę - po czym posłusznie udałam się do garderoby z Alice.. przyszykowała mi błękitna sukienkę do kolan. Była śliczna.
-A mogę wiedzieć do kąd zabiera mnie Jacob? Pewnie nie, ale zawsze nie zaszkodzi spytać.
-Masz rację. NIE możesz wiedzieć. Skoro to wiesz to po co pytasz?
-Wolę się upewnić... Czasami ma się szczęście....
-Nie kiedy ma się ciotkę wampira.
-Racja.... A chociaż jest daleko? Nie wiem będzie może?
-No więc jest trochę daleko, bo 22godz i 36 minut się.... Dosiera się tam. oczywiście morza, nie będzie...
-Szkoda.... Fajnie by było.
-"Pozwolisz mi dokończyć? Dziękuję' -Cytowała mnie Alice- Morza nie będzie, ale będzie ocean.
-Dzięki za  zadradzenie... Nie dużej ilości, szczególów. Nie ma sprawy. Ale nie mów niczego Jacobowi. Tak jak Edward nie chce żebyś się dowiedziała. Kiedy Bela próbowała wyciągnąć coś ode mnie, nie pisłam słówka poniewarz Edward czyta w myślach.... No w skrócie nie było by mnie juz tutaj, gdybym jej powiedziała. ALe że Jacob to zwykły "Kundel", i... Jak znam jego żonę, to umie dochować tajemnicy, więc mogę kilka drobnych szczegółów zdradzić.
-Buzia na kłudkę...
-Trzymam cię za słowo. A teraaz juz idź. Czeka na ciebie.


-Tato, co to za auto?
-Z mojej i mamy podróży poślubnej. Mam nadzieję że się podoba.
-Tak, bardzo mi sie podoba -po czym pogłaskałam ślniącą karoserie-
-Idziemy.... Jedziemy? - Spytał Jacob-
-Oczywiście.- Po czym wsiedlismy do samochodu i pojechaliśmy- Pa!!! Będę za wami tęsknić! Kocham was!!! -Zawołałam do gości. Zaczeli się robić coraz mniejsi i mniejsi, aż w kożcu znikli.

Obudziłam się... A raczej Jacob obudził mnie na motorówce. Musiałam przespać ałą podróż. ALe gdzie się teraz znajdywaliśmy, i dokąd zmierzaliśmy, było dla mnie nagadką. Wiedziałam że musimy być na (prawdopodobnie) środku oceanu, a dokąd zmierzaliśmy musiałam spytać, Jacoba.
-Boże! Gdzie my jesteśmy? Gdzie mnie wywozisz? Chcesz się mnie pozbyć?
-Bądź cierpliwa. Zaraz się przekonasz.
-Bądź cierpliwa, bądź cierpliwa.... No ile można?!
-poczekaj 15, góra 20 min. Dasz radę?
-Chyba.
-To dobrze.
-Strzelam że jesteśmy na srodku oceanu i będziemy mieszkali tymczasowo w zamku u syrenek, tak?
-Tak chciałem na początku, ale zmieniłem zdanie.
-Bardzo śmiesznie!- Potem już słychać było warkot silnika. Ja przyglądałam się gwiazdą.
-Już prawie jesteśmy.- poczym Jacob zwolinił, żeby przycumować.
-Gdzie my jesteśmy?
-Oto Piękna Wyspa Nessie. Specjalnie dla ciebie... Taki prezent ślubny, podoba ci się?
-Wyspa, jako prezęt ślubny?
-No wiesz zawsze możesz oddać ją mnie. Nie będę miał nic przeciwko. Chodź do domu.. A potem... Zajmiemy się przyjemniejszymi sprawami.... Dobrze?
-To mi pasuje... prowadź. - Po czym poprowadził mnie do wielkiego biało- błekitnego domu.



Sory że tak długo nie pisałam, no ale były święta, no więc rozumiecie. Jeśli możecie i chcecie to dołączcie do bloga. Możecie to zrobić, po przez naciśnięcie "Dołącz do grupy" (czy jakoś tak) który znajduje się po lewej stronie. Teraz będzie syklwester, więc też nie wiem za ile napisze następnego posta. Pozdrawiam Was Serdecznie!

Do Zobaczenia!
                                        Karolina

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział \/ "Małżeństwo"

-Nessie, chodź do domu. Pokarzę ci coś. -powiedział Jacob. Tylko przytaknęłam, więcej nie potrafiłam powiedzieć.-
-Dobrze. A powiesz mi co to jest, czy to tajemnica?
-Zaraz się dowiesz.
-Gdzie jest Billy?
-Umówili się z Charlie'em na ryby na dzisiaj, i przyjadą jutro po południu.
-Ach tak. Nic mi mama nie mówiła.
-A to aż tak cię interesuje?
-No w sumie to nie tak bardzo
-Zamknij oczy...
-Ale po co?
-No zamknij te oczy i nie podglądaj. Poprowadze cię.
-No dobra... -powiedziałam pokonana. Kiedy wszliśmy do domu, wiedziałam że weszliśmy do pokoju Jacoba. Nie wytrzymałam i otworzyłam oczy.
-Nessie miałaś nie podglądać!
-Nie wytrzymałam... Ale widzę że robiłeś przemeblowanie, prawda? -Jego pokuj wyglądał zupełnie inaczej. Łóżko już zie zastawiało przejścia i nie zajmowało miejsca w całym pokoju.teraz Było mniejsze, ale odpowiednie na rozmiar Jacoba. Zamiast rzeczy które zawsze walały się po całym pokoju były szafki, a koło nich biurko. Na suficie wisiał, nie wielki acz dawający duże oświetlenie, piękny żyrandol. Chodź pokój był mały i kiedyś wyglądał jak chlew, teraz przypominał pokój z bajki.
-Tak... Troche było przy tym roboty... Podoba ci się?
-Tak jest wspaniały! Idealny! Ale sam tego nie zrobiłeś. Jeśli się nie mylę.... a na pewno się nie mylę, to pomógł ci Jared, i Quil... No i może Seth, prawda?
-Skąd ty to wszystko wiesz dziewczyno?
-Mam swoje źródła... To co miałeś mi pokazać? Hmm? - Zaczął wyjmować coś z szuflady. To coś było w małym pudełeczku.
-Należał do mojej mamy. Miałem dać ci go... w tą noc ale....
-Piękny. - Był to złoty pierścionek z jakimś kryształkiem w środku. Był przepiękny.-
-Ten kamień to szfir.
-Jest cudowny...
-Ale?
-Ale nie mógł być srebrny? To bardzo cenny pierścionek.
-Możemy zmienić jeśli chcesz, zamias złotego srebrny, zamiast szfiru diament..
-Nie nie. Nic nie musimy zmieniać. Jest w sam raz. Po prostu idealny. - Jacob podszedł do mnie i włożył mi pierścionek.
-Czy zostaniesz moją żoną panno Cullen?
-Tak, Panie Black! -po czym pocałował mnie czule.- Jacob zastanawiam się... Czy ryzykować, i dać Alice zrobić przyjęcie i dekorację i suknie.... A może lepiej żeby zrobiła to Esme. Wie co się mi podoba. Wiem wiem, Alice będzie przykro no ale, jest mądra, nawet bradzo mądra ,więc chyba zrozumie nie? Jak uważasz?
-Ja uważam żeby dekorację, wesele i sukienke, zrobiła Bella. Ma dobry gust. Albo niech zrobi to Alice i Bella. Razem zrobią coś pięknego. Na  ślubie Belli tak było. Alice zawsze robi wystawną dekorację, a Bella stara się wszystko zrobić tak aby ci się podobało. Razem zrobią idealną sukienkę, dekorację i oczywiście wesele.
-Chyba masz rację. Odwieziesz mnie do domu? No wiesz kwestia zaproszeń. Wszystko chciałabym żeby ślub był... Za tydzień. Tak około. Myślałam o 1 sierpniu. Co ty na to?
-Dla mnie może być. A dziewczyny też się wyrobią.
-Eh! Odwieź mnie już. Muszę acząć pisać zaproszenia. A Charliemu i Billemu powiemu osobiście.
-Dobrze. Chodź odwiozę cię.


-Hej mamo! Jestem... Znaczy jesteśmy.
-Witaj Jacob! -zaświergotała Alice-
-Witaj... Alice! Jak dawno się nie widzieliśmy. Aż trzy dni temu. -powiedział sarkastycznie Jacob-
-Słuchajcie, chcemy wam coś ogłosić. Z Jacobem bieżemy ślub, pierwszego sierpnia. Postanowiliśmy, że dekoracją, weselem i sukienką i resztą rzeczy, zajmie się, Bella.... -Alice zrzedła mina-
-Och Nessie! A ja byłam taka szczęśliwa!
-Pozwolisz mi dokończyć? Dziękuję.- Emmet zaśmiał się- Jak powiedziałam, że dekoracją, weselem i sukienką i resztą rzeczy, zajmie się, Bella z Alice. -Alice aż podskoczyła z radości.- Charliemu i Billemu powiemy osobiście, a reszcie tradycyjnie wyślemy życzenia. Tylko.... Co z Rene?
-Nie możemy jej powiedzieć. -powiedział Carlisle-
-Rene zna oficjalną wersję zdarzeń. Taką że Bella jest zdrowa i że są z Edwardem szczęślwi... i nie mają dziecka. -Powiedziała Esme-
-Rozumiem. Idę zająć się pisaniem zaproszeń... -Dlaczego akurat teraz musiałam ziewnąć-
-Nie nie. Ja się zajmę tym z Edwardem i Rose, a ty idź spać moja droga. - powiedziała Bella-
-Dobrze już dobrze.
-Bardzo ładny pierścionek... -szepnęła mi Alice-
-Alice my wszystko słyszymy. -powiedział jej Edward

Wstałam wyjątkowo o 7:32. Bardzo się cieszyłam że wszystko wróciło do normy, i bieżemy ślub z Jacobem. Nagle świat nabrał barw. Ubrałam się w fioletową bluzkę z krótkimi rękawami i w jeansow spodnie do kolan. Pobiegłam do łazienki, trochę się ogarnąć. Kiedy stanęłam przed lutrem, uznałam zę trochę się pośpieszyłam z tym wszystkim. Włosy miałam całe w kołtunach. Były rozwalone... Calutkie rozwalone. Starałam się je uczesać ale nic z tego. Postanowiłam wziąć prysznic. Umyłam włosy i zęby i zbiegłam na dół.
-Hej! Zjem coś i idę do Jacoba...
-Ness jest 8:12. Nie za wcześniej? Jak znam Jacoba to jeszcze śpi... - Powiedziała Bella-
-Bardzo mocno śpi... - Dodała Alice z Edwardem-
-Ness, siądź i uspokój się. Z tego co wiem pomaga wdech i wydech. Spróbuj. - powiedział Jazz-
-Och! Nie wytrzymam. Nie usiedze w miejscu. A poza tym nie jestem głodna. A jeśli Jacob śpi to go obudze i...
-Nessie, Charlie z Billym przyjedzie wcześniej ale około... 9:16 -powiedziała Alice-
-Ale...
-Bo cię zmusze. Wiesz że potrafie to zrobić.- powiedział do mnie Jazz-
-No dobra... Mamy sok pomarańczowy? -
-Coś się znajdzie... Jest!- powiedziała Rose wyjmując sok z lodówki.
-Jak można to pić? - zachichotał Emmet- To nie normalne. Tego nie da się pić.
-A widzisz. Jednak można.
-Nessie, posiedzisz chwile i do niego polecisz. Nic sie nie martw - Powiedziała Esme-
-Jesteś dziś w gorącej wodzie kompana. Powinnaś tak mieć w dzień ślubu, a nie tydzień przed. -Powiedział Carlise-
- A i w ogóle dziś robimy sukienkę więc masz się wstawić o 17:39 na przymiarkę. Zrozumiano? -powiedziała Alice-
-Tak tak. Zrozumiałam. Dotarło do mnie... Mogę już iść?
-No idź idź już. Nie zniosę już tego. -powiedział sarkastycznie Edward-
-Tylko uważaj. I pamiętaj "O 17:39 przymiarka" -Powiedzielismy równo z Bellą-
-Dobrze. Będę pamiętać. Do zobaczenia!


-Jacob!!! Wstawaj!!! Dzyń dzyń!!! Wstawaj!!! Pobudka!!! Licho nie śpi wię ty też nie !!!- Wrzeszczałam żeby obudzić Jacoba-
-Czego tam? Ness Charlie z Billym przyjadą za... Za jakieś 4 godziny!
-Nie przyjadą wcześniej. Alice to widziała. Ubieraj się bo właśnie nadjeżdżają.
-Kurcze.... Trzeba było tak od razu... -powiedział potykając się w drodze do łazienki-
-Pośpiesz się!!! Właśnie otwierają drzwi!
-Już jestem... - powiedział zdyszany -Może być?
-Może.
- Hej dzieci! Co wy tu robicie?
-Witaj Charlie! Witaj Billy! -Powitałam ich uściskiem-
-Jakieś przyjęcie powitalne czy co? -powiedział Charlie-
-Nie jak młodzi przychodzą o 9:16, na pewno nie chodzi o przyjęcie! Przewraca ci się w głowie od tych ryb! -Zażartował Billy-
-Chcemy z Ness wam coś powiedzieć. Chodzcie do... Kuchni to wam powiemy-Kiedy zasiedlismy do stołu Jacob był bardziej spięty niż ja.
-Powiem w prost. Bierzemy z Jacobem ślub za tydzień 1 sierpnia. Chcieliśmy wam powiedzieć o tym osobiście. Mamy nadzieję że nie macie niczego nam za złe.
-Oczywiście że nie. To wspaniała wiadomość Nessie! -powiedział Charlie-
-Tak bardzo się cieszymy! Oczywiście będziemy! -powiedział Billy-
-Zostaniecie jeszcze? Tak do obiadu? Co wy na to? Mama chuba się zgodzi co Ness? -Spytał Charlie-
-Czywiście że sie zgodzi , i oczywiście że zostaniemy.

Później każdy dzień trawał tak samo. Ja wysyłałam zaproszenia, i chodziłam na przymiarki, nie mogąc obaczyć dekoracji, a Jacob użerał się z Rose, Edwardem, Esme i Carlisem o garnitur, i całą reszte.
I w końcu nadszedł ten dzień, zamiast chmur świeciło słońce. Było bardzo ciepło, więc bardzo się cieszyłam, ale bardzo chciałam żeby nie było tak jak w tamten dzień. To by było straszne gdybym ja (albo Jacob, chodź to mało prawdopodobne) uciekła z przed ołtarza. Kiedy wstałam była 11:48,a Mój Ślub zaczynał się, o 15:35 ponieważ wcześniej moja rodzina by się nie wstawiła na mój ślub. dziś pierwszy raz zobacze swoja suknię ślubną, ekoracje i cała reszte. Narazie ubrałam zielona bluzke na ramiaczkach i krótkie zielone spodnie. Na dole nikogo nie zastałam, była tylko kartecza :

" Hej Nessie! Jak widzisz nikogo nie ma w domu. Ja z Bella szukujemy sukienkę... i kucimy sie o twoja fryzurę, Rose z Emmetem, poprawiają niektóre szczegóły, a Carlise, Esme, Jazzper i Edward, rozprawiają sie z Jacobem (Nie martw się włos mu z głowy nie spadnie. Wstawi sie o ustalonej godzinie.) Zjedz cos i przyjdź pod nasz dom. Wiem że my powinnysmy przyjść pod wasz domek kamienny, ale sukienka by sie poplamiła, a to była by wielka szkoda. Nie obawiaj sie że pozwole ci wszstko obejrzeć, będę na ciebie czekać przed domem.
                                                                                                      Do zobaczenia!
                                                                                                                   Alice i Bella "

Ach ta Alice! No cóż zrobić. Niczego nie moge zobaczyć. nic a nic. Myslałam że mama sie za mna wstawi, bo sama nie była zadowolona kiedy Alice nie pozwoliła jej niczego oglądać. Mówi się trudno. Najwarzniejsze było to, eby ślub się udał i był doskonały. Zjadłam kanapke z sałatą i pomidorem, wipiłam herbate z miodem i pobiegłam pod dom, do Alice i Belli.

-Witaj Nessie! Jak samopoczucie? - Spytala Alice-
-Boje sie że albo zemdleje gdy zobaczę dekoracje po raz pierwszy, albo gdy zobacze Jacoba i nikt nie będzie mnie potrafił obudzić, po tym wszystkim jacob ucieknie z przed ołtarza, ja go będę gonić po czym wpadne na drzewo, ockne sie za 39 minut i go nie dogonie i go nigdy nie znajde i zostane stara panną na wie- cznośc
-Rozumiem że czujesz się świetnie?
-Tak doskonale.
-Chodź, Bella czeka na górze, z piękną suknią ślubną.
-Super! Aż tryskam radością. Chociaż to mogę zobaczyc
-Och Nessie! Nie musisz tryskać radością! Wystarczy że będziesz się cieszyć. Zwyczajnie cieszyć.
-To juz lepiej chodźmy... -westchnęłam pokonana-


-Oto ona. Piekna co? -poiwedziała Bella prezętując piękna białą suknię ślubną-
-Jest przepiękna! Idealna! Jacob miał rację żebyś zajęła się tym z Alice! - Suknia była gładka i miękka niczym obłok. Była błyszcząca w czterech miejscach. Z tyłu po bokach i na przodzie. Dekold też błyszczał ale nie aż tak jak dół sukienki. Były na nim rozmaite wzorki. Welon był tak samo gładki jak suknia, ale cały, bez wyjatku błyszczał. połyskiwał tak jak wampiry w słońcu... Bukiet, był wykonany z czerwonych i białych róż, owiniety wstążką, która miała kolor moich rumieńców. Wszystko było idealne.
-Teraz zajmiemy sie fryzurą! - zaświergotała Alice-
-Już sie boje - powiedziałam po czym powlokłam sie na krzesło przed lustrem.
-Nessie, nie będzie tak źle... Tak myslę... Do dzieła! -powiedziała Bella, niezbyt przekonana-
-Zrobimy jej warkocz, z czterech... - powiedziała Alice
-O nie! Zrobimy jej koka. - Zawtórnała jej Bella-
-Nie ma mowy! możeby jej zrobić....
-Nie nie, zrobimy jej...
-Tylko spróbuj!... -wykócały sie jeszcze przez godzinę i czternaście minut. W tym czasie myslałam o tym co się będzie dalej działo. W czasie ojego rozmyslania Bella powiedziała i szarpnęła za moje włosy (nie żeby mi je urwać)
- Zróbmy jej rozpuszczone, i tu wczepmy małą czerwona różę.
-Tak idealnie!
-Mamo uratowałaś mi zycie i małżeństwo! Już chciałam z tąd uciec! jest już.... Ojej!! -krzyknęłam patrzac na zegarek.-jest już 15: 27! Gdzie tata?! Sa już goście?!
-Tak już są i tata zaraz po ciebie przyjdzie spokojnie. Tak jak mówił Jazz, wdech i wydech... Spo-koj-nie...- powiedziała Alice-
-Ok. Opanuje się...- pczym zrobiłam to o mi powiedziała Alice-
-Nessie! Gdzie jesteś?-Spytał Edward-
-Tu jestem tato!
-Chodźmy już Nessie! Chyba nie chcesz sie spóźnić na swój własny ślub prawda?
-Ide juz ide.- po czym podałam tacie rękę, i poszłam z nim na dół. Kiedy usłyszałam muzykę serce zabiło mi mocniej-
-Gotowa.
-Nie. Musisz być gotowy by mnie złapać, gdy zemdleje.
-Rozumiem że wszystko jest okay więc...Możemy iść. Chodź - Wyszlismy na ogródek. Wszystko było piekne! Białe i czerwone wstążki... Wszystko było biało czerwone! I nagle BUM... Zobaczyłam... Mojego męża... Mojego Jacoba...


Dzięki że czytacie mojego bloga. Dość długo pisałam en rozdział, ale opłaciło się. Chciałabym was prosić żebyście zostawiali jakieś proste komentarze, bo chce wiedzieć kto tu zagląda. Nie musicie się jakos rozpisywać czy coś wystarczy :"Fajny post' "ciegle czytam twojego bloga bardzo mi sie podoba" "Mnie tam nie zachwyca...' "Beznadziejnie", bardzo bym o to prosiła. Jeszcze raz Wesołych Świąt wam życzę!

Pozdrawiam was serdecznie!
                                                           Karolina

piątek, 21 grudnia 2012

Idą Święta!!!

Z okazji świąt bożego Narodzenia, pragnę Wam złozyć najserdeczniejsze życzenia! Dużo zdrowia szczęścia i słodyczy! Moc prezentów pod choinką! Spokojnych i szczęśliwych Świąt Wam życzę.
Wesołego i szczęśliwego Nowego Roku 2013!!! Cieszcie się z całą rodziną! Dobrego barszczu z uszkami i smaczynych innych pzrysmaków!


Pozdrawiam Was Serdecznie!!!

                                                               Karolina

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział |\/ "Oświadczyny"


Kiedy go zobaczyłam moje serce zabiło trzy razy mocniej.

-Nessie zrozumiem jeśli teraz zamkiesz drzwi krzycząc że nie chcesz mnie widzieć. Wiem że pisałaś w liście że chcesz ograniczyć spotkania do minimum ale... -Nie dokończył bo zrobiłąm coś czego zrobić nie powinnam. To co zrobiłam było nie kontrolowane, straciłam rozum! Po prostu BUM! Jacob tak jak i ja był zaskoczony ale zaraz mu przeszło. Zamiast go palnąć w łep, rzuciłam się na niego i go pocałowałam po czym uścisnęłam go z całej siły. Postradałam zmysły.

-Och Jacob! Nie wiesz jak za tobą tęskiniłam! Bałam się z tobą spotkać... -przycisnęłam go do siebie jeszcze mocniej.

-Nessie... To... że... je-stem...wil-ko-łakiem... to nie zna-czy że mnie ta-ki uści-sk.... nie bo.... nie... nie bo-li.... Nes-sie...

-Oj... Przepraszam. Wejdź, rozgość się. -rozluźniłam uścisk- Chcesz cośdo picia? Herbate, albo jakiś napój.

-Poproszę herbatę.

-Ok. -zabrałam się do robienia herbaty -

-Też za tobą tęskniłem. -

-Wiem to bardzo dobrze. -przybiegłam do niego i podałam herbate.-

-Pycha! -stwierdził strasznie siorbając-

-Nie umiesz pić normalnie? WIem że to trudne, ale postaraj się, dobrze?

-Już dobrze. Przestanę. -Zasiorbał, ale jeden ostatni raz-

-Wiesz, przez ten czas.... Wiesz... no muszę to wreszcie przyznać....

-Wal śmiało!

-Jacob.... Ja cię najnormalniej w świecie kocham. Nie mogę uwierzyć. Dopiero teraz zauważyłam że jesteśmy parą nastolatków, które są w sobie szaleńczo zakochane.

-Wiesz... Domyśliłem się po tym twoim powitaniu, że tak jest... - Kurcze! Czemu musiał akurat to pamiętać? Czemu nie zapamiętał tylko uścisku... Bardzo mocnego uścisku.

-O czym ty mówisz? O jakim powitaniu? Nie wiem o co ci chodzi... A już wiem. O ten uścisk. Drobiazg.

-Ness nie udawaj że nie wiesz. Byłem szczerze zaskoczony. Nastawiłem się że mnie trzaśniesz w łep! A ty mnie pocałowałaś! Najnormalniej w świecie!

-Wierz mi Jacob, ja tey byłam wielce zaskoczona. A na początku to chciałam palnąć cię w łep, i rozważałam jeszcze zabicie na miejscu...

-Ale straciłaś rozum, i byłaś bardzo z tego zadowolona prawda?

-No mniej więcej. A tak z innej beczki, to zmówiłeś się z moją rodziną żeby wyjechali?

-Nie nie! Oni o niczym nie wiedzą. Po prostu Embry mi powiedział żę cała paczka wyjeżdża oprócz ciebie, więc wykorzystałem sytuację. Jak będą się zbliżać będę musiał wiać i tyle.

-Ach tak. No a ładnie to tak?

-Już nie przesadzaj Ness. A w ogóle to o której oni wrócą?

-Yyyy.... wrócą o....

-Nie wiesz o której wrócą?

-No ja tylko kiwałam główą. Byłam zajęta czym innym. Cały czas oczekiwałam na twój list.

-Ach tak... To teraz grzecznie sobie przypomnij dobrze?

-Ok, postaram się... - myślałam 10 min.-

-No to ile jeszcze czasu potrzebujesz... Mogę przyjść jutro..

-Już wiem! Będą na 2min. Zostało nam nie wiele czasu.

-Och Nessie. Nie będę miał drugiej takiej okazji... No nie już parkują...

-Zmywaj się! Powiem że Seth wpadł i dlatego tak tu śmierdzi.

-Wszystko mu powiem. No to pa do zobaczenia.... Przy najbliższej okazji.

-Nessie co tu robił Jacob? Widzieliśmy jak wychodził... a raczej uciekał. - Spytał Jazz-

-Kto? Jacob? Jaki Jacob? Seth tu był... żeby.... yyy..

-Nessie. Mnie nie oszukasz. -powiedziała mama-

-Oj no był był.

-Chcesz porozmawiać?- przytaknęłam- Rozejdźcie się!

-Mamo bo bodzi o to że... no ja Kocham Jacoba....

-Rozumiem. To normalne.

-I tak się zastanawiam... Już niedługo będę miała 17-stkę no i.... Ten ślub to nie taki głupi pomysł...

-Spokojnie Nessie. Przecież nie będziesz z nami przez wieczność. To są twoje decyzje. Kochasz go to możesz z nim wziąć ślub. Proste jak dtut.

-No ale ja właśnie chce spędzić z wami wieczność.

-Ale w tej wieczności musi znaleść się Jacob, prawda?

-No tak.

-Możesz chodźby teraz do niego pójść i mu to powiedzieć.

-Naprawdę?! Ale przecież już jest 20:12, nie zapóźno?

-Jacob na pewno jeszcze nie śpi. Spokojnie możesz iść.

-Och dziękuje mamo! Jesteś wspaniała!

-Wiem to. -zaśmiała się-

Kiedy dotarłąm do domu Bille'go powitał mnie Jacob.

-Nessie co ty tu robisz?! Wiesz która jest godzina?!

-Pewna nie jestem... -zaśmiałam się-

-Jest 20:26! Dziewczyno! Nie musisz się wykradać z domu!

-Nie wykradłam się.

- To co uciekłaś?! -Był strasznie zdenerwowany. Wiedziałam że się o mnie martwił.

-Wyszłam za pozwoleniem.

-Oooo.... to przepraszam.

-Jacob... Ten pomysł z tym...ś....

-Co?

-No zgadzam się. Chcę zostać twoją żoną.-

Jacob stał jak wyryty. NAgle podniusł mnie zakręcił mną i powiedział.-

-Ness nawet nie wiesz ajk się cieszę...

-Ależ wiem.

-Nie przerywaj. Ness...

-Kocham cię.

-Ja ciebie też. - po czym pocałował mnie długo i namiętnie. TO było wspaniałe przeżycie.-

Mam nadzieję że się podobał.

Muszę sie spieszyć więc pozdrawiam was serdecznie!

Do zobaczenia !!!

Karolina

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział ||| "List"

Kiedy wstałam, przez piędnaście minut zastanawiałam się nad tym co się wczoraj wydarzyło. Mama na pewno miała racje co do Jake'a, ale boję się z nim spotkać osobiście, czy porozmawiać przez telefon. Nie wiem jak mam mu przekazać że mu wybaczam ale spotkania ograniczam do minimum... Na pewno nie przez rodziców... Może coś wymyślę... A może mama się domyśli i coś wymyśli... Wszystko jest możliwe.

W końcu wstałam. Dzisiejszy dzień nie był... Taki jak wczorajszy... Dziś jest mniej słońca a więcej chmur... Mniej więcej tak jak każdego dnia w Forks. Wyjęłam z szafy czarne getry i czarną bluzkę z krótkimi rękawami. Często ubieram się tak jak się czuję, a dziś czuję się jak się czuję. Beznadziejnie.
Zeszłam na dół Gdzie czekali na mnie wszyscy.
- Nessie, pójdziesz dziś z nami na polowanie. Ostatnio polowałałaś... Tak, polowa łaś tydzień i trzy dni temu. - Spytała Bella -
- Nie.... znaczy... Boję się że natkniemy się na...
- Spokojnie nie natkniemy.
- A i nie tydzień i trzy dni temu tylko trzy dni temu. Nie pamiętasz? Co poszłam bez was bo byliście... Nie wiem gdzie byliście ale gdzieś byliśie, więc poszłam z resztą.
-Ach tak. ALe dziś i tak pójdziemy.
-No dobra...


                                    
Kiedy doszliśmy na... Na to miejsce gdzie zaczynaliśmy od razu poczułam kuszący zapach pum. Stanęłam dosłownie na 2 sekundy i puściłam się biegiem. Było tu chyba najwięcej pum w moim życiu.
- I ona mówi że była trzy dni temu na polowaniu - zaśmiali się za mną rodzice, po czym pobiegli na mną. Kiedy złapałam pumę nie czekając od razu wgryzłam się w jej szyję. Nie wiem czemu, ale ta krew bardziej mi smakowała... niż trzy dni temu. Kiedy wypilam krew z jednej zabrałam się za drugą,trzecią i czawartą i piątą. Dopiero po szóstej ( tak mi się przynajmniej wydawało) poczułam że już na dziś dosyć.
-Skończyłaś? - Spytał rozbawiony Edward-
-Nessie, po prostu zaszalałaś dziś z tymi pumami jak Alice na zakupach!- Zaśmiała się głośno Bella-
-Nie wiem, ale wydaję mi się że mam już dosyć... Chyba.
-No właśnie. Chyba. - mruknął Edward-
-No wracajmy już do domu. Chodźmy! - Zawołała Bella po czym puściła się biegiem-
-Dobrze! - krzyknęłam za nią. Znów myślałam o tym jak przekazać Jacobowi tą wiadomość.


Kiedy wróciliśmy do domu . Tata szepnął mi we włosy -
-Napisz mu wiadomość w liście. Będzie ci o wiele łatwiej...
-Co? - nie zrozumiała mo co mu chodzi. Poleciałałam do swojego pokoju i usiadłam przy biórku. Przecież mogę wysłać wiadowmość w liście! Bingo! Pewnie tata czytał w moich myślach kiedy o tym myślałam. Wziełam zapas kartek na wypadek ( a to było bardzo prawdopodobnie) gdyby się pomyliła czy coś tam... wziełam kartkę i zaczęłam pisać:

" Witaj Jacob, Tu Nessie. Chciałam ci powiedzieć że... no ... znaczy napisać.."
Wyrzuciłam kartkę i wzięłam następną. i tak jeszcze kilka razy. w końcu na 23 kartce napisałam tak jak miałam napisać:

"Witaj Jacob! Tu Nessie. Chciałam ci powiedzieć że ci przebaczam. Tylko proszę, nie wybiegaj z domu z krzykiem i nie biegnij do mnie jak przeczytasz moją decyzję. Ponieważ, przebaczam ci ale spotkania ograniczam do minimum. Na prawdę do minimum. Dosłownie do minimum. Sam rozumiesz. Mówiłeś że dasz mi trochę czasu, a więc z tego czasu skorzystam. Przykro mi że tak się stało. Chciałam powiedzieć ci to osobiście, albo przez telefon ale... Bałam się... No poprostu nie jestem gotowa. Mam nadzieję że to zrozumiesz, bo nie chce żebyś cierpiał z mojego powodu, ale ja też nie chce cierpieć.
                                             Pozdrawiam cię serdecznie!
                                                                                                  Nessie! "

Złożyłam i włożyłam list do kopery i napisałam adres imię i nazwisko, nakleiłam znaczek i wyszłąm na dwór wrzucić list do skrzynki. Wzięłam głęboki wdech i wrzuciłam list.

Nie wim co będzie czuł Jake jak będzie czytał ten list ale wiem że będzie widział co postanowiłam.
Miałąm wielką nadzieję że wszystko jakoś się ułoży. Wróciłam do domu i siadłam na kanapie obok taty.
-Dzięki za radę tato.
-Nie ma za co Nessie. Jesteś moją córką to chyba normalne prawda?
-No tak. Ale i tak dziękuję.

                                                              ***
Następnego dnia miałam nadzieję żę Jacob przeczytał już list i dziś przyjdzie odpowiedź.
Pogoda  była taka jak wczoraj tylko trochę jaśniej. Dziś ubrałam niebieską bluzką z krótkimi rękawami i czarne getry. ZAmiast polowania zjadłam DWA omlety i wypiłam cherbate z cytryną. Czas bardzo mi się dłużył. Nie wiem. Może brakowało mi Jacoba, albo po prostu chciałam już wiedzieć co o tym myśli. Kiedy zostałam sama w domu, nie zapamiętałam gdzie jadą wszyscy. Po prostu nie zwracałam na to uwagi. Myślałam jak było zanim się pokuciliśmy. Chodziliśmy po La pusch, Jake uczył mnie jeździć na motorach, chodziliśmy na ryby z Charlie'm i Billy'm, na długie polowania które ni miały końca, a czasiem po prostu wymykałam się przez okno i wracałam rano. Przy nim zapominałam co to jest czas, czułam się przy nim tak dobrze... Brakuje mi jego.... I to bardzo.
To jednak prawda. Muszę się do tego w końcu przyznać.
Kocham Jacoba i tyle. Kocham go najbardziej na całym świecie! (nie licząc mamy i taty)
Jakby na jakieś zaklęcie, ktoś zapukał do drzwi. Był to listonosz. Przyszedł list! Od razu zaczęłam czytać.

"Witaj Nessie! Tu Jacob. Rozumiem twoją decyzję. Musisz mieć trochę czasu. Cieszę się że mi wybaczyłaś. Ale ja też nie chcę żebyś cierpiała przeze mnie! Jeszcze raz cię przepraszam. Bardzo żałuję tego co zrobiłem. Mam wielką nadzieję że niedługo znów się zaczniemy spotykać i znów cię zobaczę.
                                             Do zobaczenia!
                                                                         Jacob! "

Byłam tak szczęśliwa!
-Ja też mam taką nadzieję... - szepnęłam do siebie. I naglę znów ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzyłam nie było tam ani listonosza ani moich rodziców. Stał tam najprawdziwszy Jacob...




Uff... Skończyłam! Sorki że nie jest długi... (no chyba że się cieszycie )
Chciałam wam powiedzieć że następny rozdział tak szybko może się nie pojawić ponieważ mam bardzo napchany tydzień, a jutro jadę na wycieczkę całodniową (ze szkoły muzycznej), później są święta.... Zresztą zobaczę.  Pozdrawiam was serdecznię!

 Do zobaczenia!

             Karolina

czwartek, 13 grudnia 2012

Roździał || "Historia"

Z twarzy Jacoba nic nie dało się wyczytać. Z jednej strony był wsciekły a z drugiej szczęśliwy, zatroskany... Zaóważyłam że cała się trzęse. Starałam się opanować ale nic z tego nie wyszło. Tak naprawdę to pierwszy raz w swoim życiu bałam się Jacoba. Nie to nie taki strach jak strach przed potworami z bajki, czy czgoś tam. To taki strach... Po prostu boisz się że coś ci się stanie tak naprawdę. Eh! Czemu ten Jacob nie może mnie zostawić w spokoju?! Jak on mnie denerwuje!
-Jacob, idź z tąd!!! - krzyknął Edward łapiąc go z ramię -
- Nie to nie tak! Edward Zostaw mnie!!! - wydarł się na całe gardło. Nie wim czemu ale tata go od razu puścił-
-Nessie, To nie tak. Żle mnie zrozumiałaś... Chodziło mi wyłącznie o to żebyśmy wzieli ślub byli razem i odcieli się od świata, ale tylko na miesiąc miodowy.
-Zostaw mnie! Idź z tąd! - warknęłam na niego -
-Nessie przepraszam za to co powiedziałem. Że wolałbym żebyś umarła, niż żebyś była z wampirem... Nigdy nie chciałem żebyś umarła, wręcz przeciwnie. Ty musisz żyć, bo ja bez ciebie nie umiem... Renesmee, wybaczysz mi? Proszę... Gdybym mógł cofnąć czas to...
-Ale nie możesz! - byłam wściekła. Wszyscy przysłuchiwali się naszej rozmowie spokojnie, tylko mama była zdenerwowana na Jake'a, że aż Emmet musiał ją trzymać...
- Nie chciałem tego powiedzieć co powiedziałem, strasznie tego żałuję. Zrozumiem jeśli mi nie wybaczysz, dam ci trochę czasu... -pobiegł po kołdrę widząc że trzęsę się jak galareta. - To co wybaczysz mi?
-Zastanowię się... A teraz zostaw mnie i idź sobie! - może mi było trochę lepiej ale nadal byłam na niego zła, a czy mu przebaczę... Nie wiem jak to będzie ale jeśli dam radę... Na razie muszę dojść do siebie...-
-No idźcie sobie już już... A z tobą psie to sobie jeszczę porozmawiam! - warknęła Rose - Tylko wyjdźmy na podwórze...
-Się robi... Osiłek ci pomorze czy może wolisz zrobić to sama? - wymamrotał Jake
- Poradzę sobie bez Emmeta!
- Idźcie się pobawić dzieci a ja zostanę... żeby... coś zrobić - powiedziała sarkastycznie Bella do Rose i Jake'a, po czym poszła spowrotem do mnie.
-Skarbie dobrze się czujesz? Wiem że to oczywiste no ale sama rozumiesz...
-No... sama nie wiem. Może czuję się trochę lepiej, ale...
-Ale?
-Muszę dojść do siebie... No ogarnąć sytuację... bo... eh...
-Bardzo cię zranił, i jeszcze bardziej  tego powodu cierpisz, prawda?
-No tak... Przed tobą niczego się nie ukryje...
-Tak. Ale wiesz, ja już wiem ze.... swojego..... życia, ale ludzkiego...
-Hm? Jak to nie rozumiem? - Od razu zerwałam się z łóżka. Nie wiedziałam o co mamie chodzi.
-Wiesz, myślę że nadszedł czas na to żebyś poznała moją historię... i poniekąd taty. Znasz już historię Esme, Rose, Alice, Emmeta, Jazzper, taty i Carlisla... No ale mojej nie... Wiesz...eh..
-No proszę mów... Jeśli jest, długa chętnie posłucham.- Zachęciłam ją -
-No więc Kiedy Rene leciała z Phile'm - Już znałam Rene i Phila i Charliego - Wiedziałam że Rene jest źle, więc postanowiłam że przyjadę do Forks, do Charliego. Nienawidziłam tego miejsca. Ciągle padało.-tu się zaśmiała - pierwszego dnia w szkolę, siędząc w stołówce z moimi przyjaciółmi, Jessicą, Mike'em, Lauren, Angellą, Benem i Eric'em. Spytałam Jessic'e kto to jest kto siedzi za nami. odpowiedziała że to niejacy Cullenowie, adoptowane dzieci doktora Cullena i pani Cullen. Cała czwórka nie przyciagnęła mojej uwagi jak Miedziano włosy nieziemsko piękny Edward Cullen. Patrzył na mnie... no tak jak głodny wampir, a ponieważ pachniałam bardziej kusząco niż inni, i nie czytał mi w myślach znikną na kilka dni. Na biologii wszystko się zaczęło. Kiedy poszliśmy kiedyś na polanę, aby pokazać mi jak grają w belsbool. Zjawili się tam Vampiry,  James, Victoria i Lorent. James był tropicielem chciał ze mnie wypić krew. Lecz uciekłam do Arizony ale James mnie podpuścił że złapał moją mamę poszłam tam. Cierpiałam naparł mi na nogę rzucił na lustro i rozciełam głowe. Na szczęście Edward zjawił się w porę. Ale James mnie ugryzł i Edward musiał wyssać jad bo nie chciał żebym się zmieniła. na moich urodzinach przecięłam się papierem i Jazper się na mnie rzucił. po tym Edward zostawił mnie dla mojego dobra żebym mogła żyć jak zwykły czlowiek. W tym czasie opiekował się mną Jake. Lecz kiedy zacząl zmieniac się w wilka, znów pogrążyłam sie w depresji. odkryłam że słyszę głos Edwarda kiedy robię coś ryzykownego. Skakajac z klifu topiłam się i Jake mnie odratowal. Alice widziała tylko jak się topie i umieram. przyjechała i była zaskoczona żę żyję. Edwardowi powiedziala Rose że nie żyję i Edward pojechał do Volturii sie zabić i w porę go uratowałam( oczywiście z Alice) Edward mi się oświadczył lecz odmówilam. Później Victoria w zemście chciała mnie zabić i stworzyła armię nowo narodzonych. W tym czasie Jacob też mnie pilnował i raz też mnie zranil mówiąc że wolałby żebym umarła niż była jak to on określił, PIJAWKĄ. Później wzieliśmy ślub wyjechaliśmy na miesąc miodowy, i zaszłam w ciąże. Wszyscy chieli cię zabic oprucz mnie i Rose. Łamałaś mi kości i w kącu doszło do porodu w którym zostałam Wampirem... A rezte to juz wiesz... Volturii... A tak w ogóle to Jake mnie kochał zanim się w ciebie wpoił... Teraz już wiesz
-Och! Nie wiedziałam...-byłam w szoku ile mama przeszła i ile sie wycierpiała. W porównaniu z Tym co ja czuję to nic. To pikuś!-
-Wiem.
-Och, teraz rozumiem o co ci chodziło. Ale... Muszę chwilę odczekać żeby się pogodzic z Jake'em... No wiesz o co mi chodzi...
-Tak wiem. Ja też musiałam dojść do siebie...- westchnęła. Na pewno to wszystko pamięta...-
-W tety kiedy zaczął zmieniać się w wilka... Był inny. Zamiast pogodnej twarzy miał straszne spojrzenie.... Nosił maskę, której nie umiałam zdjąć...- przerwała-
-Kiedy mnie opuścił.... Szwy na mojej ranie pękły... Znów wróciły sny...
-Czekaj czekaj, jakie sny nic o snach nie wspominałaś.
-Och musiałam je pominąć... - Na pewno mama ich nie pominęła, tylko po prostu nie chciała wracać do tych momentów z jej ludzkiego życia-
-Kiedy Edward mnie opuścił powiedział że będzie tak jakby nie istniał i że o nim zapomnę, bo ludzki umysł jest jak sito.... Wszystko przepuszcza... Waktycznie było tak jakby nie istniał. Po paru miesiącach depresji, był marzec. A właśnie wtedy po raz pierwszy go zobaczyłam na stołówce... Ale tego dnia go tam nie było. "Wszystko będzie tak jakbyśmy się nie spotkali". Nie spostrzegałam już taty jako Edwarda tylko jako KOGOŚ. Powoli o nim zapominałam...- otrzepała się na samą myśl o tym- Miałam koszmrne sny. Że kogoś szukam w lesie ale nie wiem kogo... I wtedy opiekował się mną Jake. Kiedy walczyliśmy z armią nowonarodzonych, przyznałam się że....
-No powiedz.
-Że kocham Jake'a. Kochałam i Edwarda i Jacoba, ale Edwarda mocniej... - zaśmiała się-Ale już dosyć. Wszystko już wiesz.
-Cieszę się że mi powiedziałaś.
-Ja też się sieszę, skarbie.
-Kocham cię mamo...
-Ja też cię kocham. Najbardziej na całym świecie.
-Co? Jak to? To ja się już nie liczę? -zaśmiał się Edward -
-Hej tato!- w pyślach powiedziałam mu co powiedziała mi mama -
-Ach tak? Widzę że dotrzymałaś obietnicy... Ale wybrałaś sobie porę...
-Co ja? Ja tak odruchowo... A tak wogule to Was kocham najbardziej na świecie - skwintowała Bella-
-A jak sobie poradziła Rose?... No wiecie z Jake'em.
-Jacob uciekał aż się kurzyło! - Alice wleciała do pokoju i się zaśmiała- No przynajmniej sprawił Rose trochę frajdy nie? Chyba dawno się tak nie bawiła!
-Masz Rację Alice. Ale Jacobowi też się to przydało. Następna jestem w kolejce do skopania mu tyłka! - Oświadczyłam
-Jak sobie życzysz. A teraz idz już spać Renesmee. Bo jutro znowu nie wstaniesz.
-Dobranoc!
-Dobranoc!- Odpowiedzieli. Tak w sumie to mogę przebaczyć Jacobowi ale na razie spotkania ogranicze do minimum. Musi mi przecież odmalować ścianę.... I zaraz odpłynęłam na jawę...



Sorki za błędy ortograficzne i za ominięcie paru szczegółów w historii Belli (ale tak miało być)
Uwinęłam się z tym rozdziałem szybciej niż myślałam.
Jak już mówię będę starać się pisać każdy rozdział jak najszybciej.

Ale zaglądajcie na bloga systematycznie. Nie długo ogłoszę konkurs, ale na co nie powiem. :-)

Do zobaczenia!!!

Karolina


poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział 1 ,,Życie"

-Skarbie... Wstawaj. - obudziła mnie Bella-
-Mamo jest wcześniej... -powiedziałam zaspana- Daj człowiekowi pospać!
-Ale mi wcześnie! Nie uważasz że 11:30 to nie za późno?- uśwaidomiła mnie mama i natychmiast zerwałam się z łóżka.-
-No fakt, to nie jest najwcześniejsza pora, ale jest sobota. Mogłaś mnie wcześniej obudzić. Wina leży po twojej stronie! - powiedziała m sarkastycznie-
-No ale chciałam dać ci pospać...-zachichotała-
- No to się cieszę że miałaś dobre zamiary. Ale skoro czasu się nie da cofnąć, to nic straconego. - Zbiłam Bellę z pantałyku- Idę dalej spać! - po czym żuciłam się na łóżko, i schowałam głowę pod poduszkę-
-Masz dwa powody dla których musisz wstać. Po pierwsze jak już mówiłam jest już 11:35, a po drugie Jacob dzwonił i powiedział że się umówiliście, więc zabiera cię na cały dzień do La push. Tylko zastanawiam się dlaczego ja o tym niewidziałam... hmmm..... ciekawe. a może ty wiesz dlaczego Nessie?- No to sie wpakowałam. Ustaliłam to z Jack'em już tydzień temu, a mamie powidzieć zapomniałam. Ale teraz ważny był tylko Jacob. -
-No jakoś tak zapomniałam... Ale mnie póścisz, co nie? Proszę, proszę, proszę! - Błagałam Belle. No w sumie nic innego mi nie pozostało. -
-No jeśli zdecydujesz się wstać to jest 99% szansy że ci pozwole. Ale niestety musisz wstać, zrozumiano? - Ulżyło mi kiedy mi to powiedziała-
-Ok, ok wstaje! - zerwałam sie z łóżka i poleciałam do łazienki się przebrać. Zabrało mi to 2min. i 16s. - Mamo za ile Jacob przyjdzie?
-Za 10 min., a i nie przyjdzie, tylko przyjedzie. Porzyczył auto od Quila.
- Sam mu bał się porzyczyć... Ale nie dziwię się - powiedział Edward-
-Hej tato! Dlaczego cię nie zauważyłam? - spytałam sarkastycznie -
-Są dwie opcje. Pierwsza, byłaś zbyt śpiąca i zajęta, a druga, po prostu teraz przyszłem z polowania. Ja stawiam raczej na druga wersję zdarzeń. A ty jak uważasz Nassie?- zażartował Edward. I nagle BUM! Usłyszeliśmy bardzo, ale to bardzo głośny pisk opon. Od razu wiedziałam że to Jacob.
- No idź już, idź. Tylko wróć o przyzwoitej porze!-ROzkazała mi Bella-
-22:30 może chyba być nie? - spytałam-
-No i ty się dziwisz że późno wstajesz i nie można cię wybudzić? Maksymalnie 21:30 i ani sekundy dłużej, zrozumiano? - powiedziała Bella po czym Edward się zaśmiał-
-Ok. 21:30 w domu. Rozumiem. Ale są wakacje... - starałam się ich jakoś przekonać-
-Ok! Możesz przyjść później - odezwała się Alice. Skąd się tam wzieła, nie wiedziałam, ale ważne było to że się za mną wstawiła. -
-Alice!!! - wrzasneła Bella - Ona ma dopiero 16 lat. Nie przeciągaj struny!
-Spokojnie... -uspokoił Belle, Edward -
-Dobra może troche przesadziłam... - uspokoiła się, ale nie pasował mi jej wyraz twarzy.- Tak możesz wrócić później... Masz już przecież 16 lat. - Edward musiał jej coś szepnąć do ucha, tak cicho że nie usłyszałam.-
-Naprawdę?! Jesteście cudowni!!!- Wykrzyknęłam, a Jacob patrzył się na nas kpiarskim spojrzeniem. -
- Tak, możesz wrócić o 21:31, to jest odpowiednia pora jak na ciebie no i wiesz to nie jest 21:30, tylko późniejsza pora co nie? - zachichotała Alice-
-Eh no! No dlaczego? -powiedziałam rozżalona- No cóż, ważne że mogę zostać do tej a nie innej i wcześniejszej godziny. No do dobra będe już szła pa! -Ucałowałam mamę i tatę i wsiadłam do auta Quila. (Jacob na szczęście je porzyczył a nie ukradł)
-Ale masz rodziców! Ja mam nawet więcej luzu. Ja mogę najpóźniej wracać o 3:00, a nie o 21:31! - zaczął się śmiać Jacob-
-Ej! oni się o mnie troszczą. jak ja bym wróciła o 3:00 to oni by umarli na zawał! Rozumiesz? ma-twiom się i tro-szczą się o mnie! - przesylabowałam -
-Okej, okej. Rozumiem. Martwiom się i troszczą się o ciebie.... Ta da!... - potwierdził Jacob że do niego dotarło. Włączył muzykę i pojechaliśmy do La push.


                                                                            ***
-No to jesteśmy!
-Na reszcie nudziło mi się. Jack, mógłbyś od czasu do czasu jechać szybciej niż 35km/h. Zwariować idzie przez to ślimacze tempo.
-Ja po prostu dbam o twoje bezpieczeństwo.
-Boże! Czy to przewrażliwienie, czy raczej to twoje wpojenie, a może jedno i drugie co? No wyjechaliśmy 11:49, a jesteśmy na miejscu o .... 12:45! Czy to normalne? Zastanów się przez chwilę dam ci 10min. To chyba wystarczy... Czy wolisz może pół godziny co? - Jacob przewrócił oczami po czym powiedział.-
-Chodźmy już, niecierpliwa dziewczyno! Patrz taka piękna pogoda świeci słońce, a w forks to rzadkość żeby było 27 stopni C, nie uważasz chodźmy popływać, co ty na to?
-Nie mam stroju kompielowego czubku! - Zachichotałam -
-Zobacz w torbie. Twój tatulek wyczytał mi w myślach że mam w planach pływanie więc powiadomił tom waszą... Alice, żeby ci spakowała strój i.... Reszte potrzebnych rzeczy - skwintował. Ale zaraz. O jakiej torbie on mówił. Przecierz nie brałam żadnej torby! Zaóważywszy moją minę Jacob podbiegł do samochodu i wyciągną z dylnego siedzenia torbę. - Ta wasza Alice żuciła ją kiedy odjeżdżaliśmy, ale ty oczywiście tego nie zauważyłaś! Phi!
-Oh, od rana jestem taka roztrzepana. już się przebieram!

-I co, skaczemy? -spytał Jackob-
-Co?! Czemu nie możemy normalnie wejść? - zrobiłam kapryśną minę małego dziecka -
- No cóż będę musiał cię zmusić bo ja nie mam zamiaru dostosowywania się to twoich regół.
-Co?! - Ale juz było za późno, bo wziął mnie na ręce i wrzucił na taką odległość gdzie dało się pływać.-
-Zwariowałeś?!- wrzasnęłam po wynurzeniu z wody.- Nie byłam przygotowana! Ama bym skoczyła! eh! -odpłynełam, ale złapał mnie na nogę-
No dobra, dobra przepraszam. Powinienem ci powiedzieć jakie mam zamiary.. Ale nie mogłem się powstrzymać! Tak śmiesznie wyglądałaś!!! - zaczął się śmiać na całe gardło-No nie złość się. Nessie daj spokój. Ja tylko żartowałem... Nessie... - Zbliżył się i pogłasakał mnie po ramieniu. Złapałam go za głowę i zanużyłam w wodzie - Nie wolno wżucać Nessie do wody zrozumiano?! - zaśmiałam się. Jeszcze chwilę go trzymałam w wodzie po czym go wypóściłam.
-Zwariowałaś?!-powiedział oburzony-
-" No dobra, dobra przepraszam. Powinienem ci powiedzieć jakie mam zamiary.. Ale nie mogłem się powstrzymać! Tak śmiesznie wyglądałaś!!!" - zacytowałam go-
-No dobra chodźmy popływać- poszliśmy pływać, robiliśmy zawody przy których on oczywiście oszukiwał.


-Zimno mi Jack - poinformowałam go -
-Ok. Choć na plażę to się ogrzejesz. Słońcę świeci jeszcze mocno.
-Która godzina?
-Zaraz sprawdzę... eee.. Ale ten czas leci już 17:30!
-Och, nie zostało nam dużo czasu tylko 4godziny i 1 minuta - zachichotałam-

-Cieplej ci już?
-Tak o wiele cieplej...
-Chodźmy do Billego, o 18:30 użądza ognisko i PIECZONE KIEŁBASKI!
-No to chodźmy!- Dość szybko się uwineliśmy. u Billego byliśmy równa 18 : 30
-Jak tam Nessie? Co robiliście Z Jack'em na plaży? Coś ciekawego - Spytał Paul i Quil-
-Chłopaki dajcie im odsapnąć. I bez takich pytań! - zmroził ich wzrokiem Billy-
-Tak robiliśmy ciekawe rzeczy. Najpierw Jack wrzucił mnie do morza po czym ja wkurzona trzymałam go 1:30 pod wodą. Później robiliśmy zawody w których Jack ciągle oszukiwał. Po czym wysuszyliśmy się i dotarliśmy tutaj. Ta da! - wytłumaczyłam im-
-Ah tak. No Jacob tak nie wypada. Wrzucać damę do morza bez pozwolenia, oszukiwać w zawodach... Na wilkołaka i dżntelmena tak nie przystoi! - powiedział sarkastycznie Sam -
-No już dosyć dosyć! A Nessie też tżymała mnie pod wodą i mało do się nie udusiłem i...
-No już wystarczy Jacob. Jedzcie te kiełbaski, po Seth je zje i nic wam nie zostanie! - powiedziała Emmily-
-Wielkie dzięki Emmily.. - powiedział z pęłnymi ustami Seth-


                                                                          ***

-Już 8:00! Jacob zbieramy się!
-Dlaczego masz być o 21:31? -Spytał się Quil -
-Jak Jacob jedzie 35 km/h , to trzeba wyjeżdżać godzinę wcześniej.
-Ok. Ale może się jeszcze przejdziemy i pogadamy?
-Ok Jack, chodźmy.


-Nessie...
-Tak Jacob?
-No.... Chcę ci coś powiedzieć... albo spytać..
-Wal śmiało Jack! - usiedliśmy na pniu drzewa. Nie wiedziałam co się z Jack'em stało bo strasznie posmutniał.- Nie obraże się. - zachęciłam go-
-Nessie - zaczął mówić pewnym siebie tonem - Nessie pobierzmy się i ucieknijmy gdzieś gdzie nas nik nie znajdzie, ani sfora ani twoi nadopiekuńcza chora rodzinka! Po prost wyjedźmy weźmy ślub i żyjmy sami, tylko my razem... I bądźmy szczęśliwi! - wpatrywałam się w niego wielkimi oczami. CO on sobie myślał?!- Jack, Jack... ja... się...
-Zgadzasz się?!- Jestem nieśmiałą osobą więc już wyciągnęłam rękę żeby go dotknąć i mu wszystko pokazać, ale się zatrzymałam... Nie mogę cały czas się tak nad nim litować! Niech zrozumie że ja nie zostawie mojej KOCHANEJ rodziny! -
-Nie!!! -wrzasnęłam z całej siły- Nie zostawie mojej KOCHANEJ rodziny! Nie będę wybierać po między tobą a rodziną! Zrozum że to ża tylko ja się dla ciebie licze to nie znaczy że tylko ty się liczysz dla mnie!!! Nie chce z tobą brać ślubu anie wyjeżdżać gdzieś gdzie nik nas nie znajdzie!!! I...
-Ale posłuchaj...
-Nie chce słuchać!!! To jest moje życie i mój świat!!! Moje decyzje! Nie wiem co będzie za kilka lat ale nie chcę się z tobą wiązać! A nawet jeśli, to wyjdę za jakiegoś wampira który nie chce ze mną uciekać i sznuje moje życie, moje decyzje! Mam dopiero 16 lat, 16 rozumiesz!!! Kocham swoją rodzinę bardziej niż ciebie!!! Zrozum to!!!
-Wolał bym żebyś UMARŁA niż związała się z jakimś DURNYM WAMPIREM!!!- do oczu napłynęły mi łzy-
-Ide z tąd....- czwycił nie za ramię ale je strzepłam- Zostaw mnie!!! Ide do domu!
-Nessie czekaj, odwiozę cię.
-Nie sama pójdę! Przy 35km/h będziemy jechać godzinę, a tyle bym z tobą nie wytrzymała!!! - wrzasnęłam na niego po czym puściłam się biegiem-
-Nessie czekaj! Nessie! Carlie! Renesmee! - Wołał za mną ale nie zatrzymałam się. Zmienił się w wilka po czym za mną pobiegł.
    Kiedy dotarłam do domu otworzyłam siłą drzwi. Już nie wstrzymywałam łez. Teraz nie płakałam tylko szlochałam to co powiedział Jackob... To co chciał żebym zrobiła, tak bardzo mnie zraniło!
-Nessie, co się stało - wszyscy się na mnie rzucili żeby się dowiedzieć. Martwili się o mnie bardzo. Miałam tego świadomość ale za bardzo cierpiałam.
-Renesmme, dlaczego płaczesz?
-Renesmme, co ci się stało?
-Kochanie co się stało? -spytała Bella z edwardem równocześnie-
-Porozmawaiajcie sobie z tym waszym cholernym Blackiem, to może on wam wytłumaczy!!! - poleciałąm do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Szybko schowałam głowę w poduszkę zakryłam się kołudrą i zaczęłam szlochać. W tym samym czasie wszedł Jake.
-Coś ty jej zrobił psie?!- spytała oburzona Rosale-
-Płacze przez ciebie, czy ty rozumiesz że ją strasznie zraniłeś?! Mów co jej zrobiłeś!!!
-Nic jej nie zrobiłem! Przepraszam ale musze do niej iść!
-O nie nic z tego! - Powiedziała oburzonym tonem Alice po czym go kopnęła ale Jake zrobił unik i pobiegł w stronę do mojego pokoju.
-Jacob nie!!! - wrzasneli wszyscy włącznie z Carlisle'm i Esme- I wtedy drzwi zaczęły całe się trząść. Zamknęłam je na klucz więc się nie dziwiłam.
I nagle Bam!!! Jackob wywarzył drzwi siłą, nie wypadły z nawiasów tylko uderzyły z całej siły o ściaze że w tym miejscu odleciał tynk.
-Renesmee Carlie Cullen!!! Nessie!!! A może Black!!! - i wtedy porwał kołdrę i rzucił ją w kąt, żeby mnie zobaczyć i żebym ja zobaczyła jego...






Nie powiem przy tym roździale trochę się napracowałam ale nie jest źle. ☺

Mam nadzieję że się wam podobał.


Następny rozdział przewiduję za jakieś.... Nie wiem od 3 -5 dni na pewno się pojawi. Postaram się go napisać jak najszybciej.

Do zobaczenia!


Karolina




















niedziela, 9 grudnia 2012

Początek

Hej! Jestem Karolina i na tym blogu, wcielam się w Nessie (Renesmee). Będzie tu dość dużo działów, ponieważ jak zaczynam pisać to nie mogę przestać... :-) Nastawcie się na dużo czytania.
U mnie historia Renesmee będzie kontułowana po jakiś 5 latach. U mnie Nessie ma 16 lat.
Ok. To możemy zaczynać!

Miłego czytania!!! ☺☺☺



                                                         ♥♥♥