czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział XXXIV "Ciąża"

Siedziałam dniami i nocami, nie sypiałam, byłam w kiepskim stanie a brzuch rosnął i z dnia na dzień było bliżej porodu, jesli porodem można było to nazwać. Sam prosił Jacob'a aby odstąpił pilnownie mnie komuś innemu i poszedl do lasu, lecz stawiał opór i niechciał mnie opuścić. Kazałam mu iść, lecz uparcie odmawiał. pewnego wieczoru, poprosiłam Bellę, aby okryła mnie tarczą i oczywiście się zgodziła. Edwardowi, się to trochę nie podobało, bo chciał wiedzieć co się dzieję, ale się nie kłócił. Jacob też się nie kłócił, ale wydawało mi się, że też wolał by, aby było wszystko wiadome (no i oczywiście moje myśli były im do tego bardzo potrzebne...) Teraz miałam już myśli tylko dla siebie. Mogłam przemyśleć pare sparaw na spokojnie, bez obaw że ktoś (mój kachany tata) będzie podsłuchiłał - i jak miał w zwyczaju- komentował. Może tak wszystko opowiem od początku.
                                                             Stan mojego zdrowia:
    Miał się nie najlepiej. Teraz, oprócz zadawanego przez płód mi bólu, doszło jeszcze łamanie kości. Poszło już jedno żebro. Było blisko do kręgosłupa, ponieważ były odłamki... I nadal są, ale ciężko się jest ich pozbyć. A, no i poszło jeszcze biodro. Ja tam różnicy nie odczówam, ponieważ praktycznie cały czas mnie coś boli. No i byłam jeszcze trochę... No dobra bardzo... Bylam okropnie wychudzona. Wyglądało to tak jabym była samym szkieletem, ale kości były pokryte skórą. Zadziwiające, jak łatwo mówie o moich krzywdach, z jaką lekkością... Chyba się po prostu przyzwyczaiłam. Zapomniałam dodać, że czasami wymiotuję, ale... Krwią. Nahuel twierdzi, że dziecko pochlania wszelki środki przeciw bólowe i nie będzie przyjmować ani ludzkich potraw, ani tych lekarstw... Jeśli nie dostanie tego czego chce będzie jeszcze gorzej. Czy naprawde może być gorzej?!

                                                            Moja dieta:
    Do czasu jadałam ludzkie jedzenie i jakieś płyny... Jakie to płyny były to mnie nie interesowało. To nie przynosiło dobrych efektów. Więc wymyśliliśmy, że może bym spróbowała... Krwi. Tak jak Bella, w końcu ja łaknęłam tego samego. Próbowaliśmy z krwią zwierzęcą, ale to nie był dobry pomysł. W prawdzie było lepiej, ale to zawsze była cisza przed burzą i potem była poworka z rozrywki. Musieliśmy spróbować z krwią ludzką... To pomogło, ale w przeciwieństwie do Belli (albo inaczej ; do mnie w Belli) płód nadal nie przyjmował ludziekg jedzenia. Teraz piłam już tylko krew... Wspaniale. I to jeszcze ludzką...

                                                           Towarzystwo:
    Wolałam rozmawiać z kobietami i najczęściel rozmawaiłam z Bellą i Rose. One jako jedyne mnie rozumiały najlepiej. Teraz czasu najwięcej spędzałam najwięcej z Jacobem... I z tego powodu sie cieszyłam. Niedawno właśnie go odzyskalam. Odzyskałam Jacob'a. Nie miałam zamiaru go stracić. Musialam z nim spędzać jak najwięcej czasu.
   Kiedyś gdy się kompałam, poprosiłam Esme, aby zostawiła mnie samą. Obejrzałam się w lustrze. Nie wyglądałam jak kobieta... Nie miałam... Jakby to określić...? Kobiecych kształtów? Tak, to chyba najtrafniejsze określenie. Byłam chuda, a mój brzuch duży, jak osobny organizm. On był drapieżnikiem, ą ja... Ofiarą Co to ma wspólnego z Jacob'em? I nawet z Nahuelem. Gdy tak sie oglądałam, do łazienki... Może inaczej. Drzwi do łazienki otworzyl Jacob. Lustro było duże więc Jacob bez trudu zobaczył mój stan... A w tle znalazł się Nahuel. Jego reakcja była dziwna i okropna. Najpierw pyrchnął, zaśmiał się i wesstchnął.
-Jacob... -szepnęłam tamtego momentu, zakrywając sie ręcznikiem... Zamknał drzwi i chyba nakrzyczał na Nahuela. Tak wogóle reakcja Nahuela bardzo mnie zasmuciła. Odebrałam to tak... Jakby nigdy mu na mnie nie zależało, nigdy mnie nie kochał (z tego to się akurat cieszyłam, ale na swój sposób), nigdy nie dażył mnie przyjaźnią, nigdy nie byłam dla niego kimś warznym, nigdy mu na mnie nie zależało... Czasami... Myślałam, że jemu bardzie zależy na tym co we mnie jest, niż na moim życiu. Jacob bardzo mnie pocieszał, i mówił, żo on nigdy mi czegoś takiego nie zrobi... Że nigdy mnie nie zostawi...

                                                           Moje Życie, Mój Czas:
      Jacob, nigdy mnie nie zostawi, ale... Czy nie zostawie go ja? Nie chciałam mu tego robić... Nie chciałam robić tego pozostałym. Nie mówiłam tego nikomu, ale... Prawdopodobnie... Nie... Nie przezyje tego, co ma się wydarzyć. Zniknę z ich życia... Ile czasu mi zostało? Tak dokładnie to nie wiem. Jakiś tydzień. Tdzień to był Maxymalny czas. Tydzień... ostał mi tylko tydzień z... Wieczności. niedawno posłuchałam rozmowe (co nie bylo zamierzane) Carlisle, z resztą rodziny. on sam mówił, że zostało mi maksymalnie tydzień. Tydzień życia. Te siedem dni, bardzo ceniłam. Chciałam ten czas wykorzystać jak najlepiej...


A więc podsumując:

Stan ogólny : Okropnie
Straty : Jakie straty, nie mam niczego, za tydzień umrę!
Co czuję : Coś strasznego, coś nie do opisania

                         Teraz jest 03.09.2013r.
            Od początku ciąży, minęły trzy tygodnie.
    Wygląda na to, że umrę dokładnie wtedy, kiedy przyszłam na świat.

Życie jest okropne...

*************************************************************
Ten rozdział był opisem przez Renesmee ciąży. Przepraszam jesli komuś się nie podobał, ale zabrakło mi trochę weny...
 Wyjaśnienie: "  Teraz jest 03.09.2013r." = Renesmee urodziła się 2006r. 10 września. Z racj, że prowadzę mojego bloga 5 lat po urodzeniu Renesmee, był rok 2011rok, i Jacob opuścil Renesmee na dwa lata i jest rok 2013r.
Jakoś tak się pokryło z naszą datą ;D
                                                                                            Proszę Was o Komentsy.
                                                                                One naprawdę motywują ;)


                                                         Karolina

1 komentarz:

  1. Rozdział jest świetny! Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności co z Ness i dzieckiem:) Oby Ness przeżyła i dziecko zostało z nią i Jackobem:)) Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń