czwartek, 2 maja 2013

Rozdział XXI "Powrót"

-Okej, to chyba wszystko. -stwierdziłam patrząc na walizki leżące na łóżku.
-Ta. To co? - mruknął Jacob- Wypływamy?
-Na to chyba wygląda... - westchnęłam i wzięłam swoje dwie walizki do rąk- Naprzód.-
Wyszliśmy na plażę, do nadszej motorówki i wepchneliśmy walizki. Jacob przy sterze a ja położona na walizkach patrzyłam w niebo, żegnająz się z tym pięknym miejscem...
-Przecież nikt ci nie kazuje stąd wyjeżdżać. - przerwał moje rozmyślania Jacob- JA to bym tu nawet jeszcze został... -Powiedziałkusząco głaszcząc mnie czule po głowie-
-Ale co?
-Nessie masz to wypisanie na czole.
-Ale ja chcę... Jacob.- westchnęłam- Płyńmy bo się spóźnimy na samolot...
-Cała ty. - zaśmiał się i pociągną za sznur od silnika. Motorówka odpaliła z głośnym rykiem, ale płynęla bez zarzutu. Tak samo jak tu przypływaliśmy, tak teraz morska piana pryskała w moje oczy i przyklejała się do włosów.
Uch, jak jestem ciekawa kto to jest... Co to za gość... Podniosłam głowęi opierając się na łokciach patrzyłam na Jacoba który niby majstrował przy sterze i silniku.
-Jacob?
-Tak?
-Jak myśłisz, kto jest tym tajemniczym gościem? A może ty to wiesz?
-Nie nie wiem i nie mam zielonego pojęcia. -fuknął Jacob, ale tak jakby naprawde wiedział... A przynajmniej się spodziewał kim jest ten "gość". JAkimś cudem się podniosłam i przytuliłam się do Jacoba.
-Kocham Cię... - szepnęłam-
-Nessie, ja ciebie też. - powiedział głaskając mnie po policzku.- I już tak zostanie...

                                                          ***

-Nareszczie wylatujemy... - wydyszałam- Nie rozumiem jak można tak długo stać w kolejce na lotnisku...
-Nic nie jest za darmo - zaśmiał się Jacob gdy zapinał pasy w samolocie (od razu po tym gdy usiłował zapiąć mnie) - Wszystko ma swoją cene.
-Ha ha ha. - stwierdziłam sarkastycznie- Bardzo śmieszne Jacob, naprawde.
-Mam rozumieć że ten dowcip zostanie dowcipem miesiąca? - i nagle zadzwonił telefon-
-Bella. - stwierdziłąm i odebrałam - Halo?
-Cześć skarbie! - krzyknęła uradowana- To co, przyjeżdżacie do nas?
-Och mamo... Tak mi przykro... - puściłam perskie oko do Jacoba. Przez telefon świetnie grałam.- No... Bardzo chciałam ale no sama rozumiesz... MAm nadzieje że się nie gniewasz...
-Och... Nie nie. Nie gniewam się... -przyznała smutno-
-Nawet sobie nie wyobrażasz jakie były kolejki na lotnisku. Jestem wycieńczona i zastanawiam się czy nie zawrucić, no ale skoro już startujemy... - przerwałam jej wesoło i JAcob zaczął się krztusić sokim pomarańczowym.- No skoro Jacob się dławi.... Trzeba mu odprawić pogrzeb w mieście rodzinnym.
-Renesmee! Po kim ty to masz?! - spytała z oburzeniem, lecz nie była zła.-
-Ja tam uważam, że wyszło pół na pół, ale od ciebie Bella ma ten charakterek. - wtrącił Jacob.-
-Też tak uważam.- stwierdziłą Bella- Och, ten mój neszczęsny prawy sierpowy... A gdyby go tak teraz urzyć...
-Boże! -zakrztusiłam się powietrzem. Przecież mi o tym Jacob opowiadał... O tym pocałunku i o prawym sierpowym.-
-Nessie! - krzykneli jednocześnie-
-Nic, nic.... Tylko...
-Uch, moja wina. - zaśmiał się JAcob- Opowiadałem jej o tym.
-CZyli nadal masz nierówno pod sufitem... - stwierdziła z ironią Bella- To ja będędę kończyć. Do zobaczenia za kilka godzin.
-Pozdrów tate.
-Pa Bells! - i rozłączyliśmy się- No to pęłny luksus przez dobre 10 godzin...

                                                ***

-Mamo! Tato! Rose!... Nie, Emmet. Ciebie nie będę witać. - zaśmiałąm się kiedy byliśmy już pod domem.- Uch, ale ja się za wami stęskniłam.
-Ta. Tak bardzo że nie mogłaś przestać o tym mówić... - mruknął Jacob-
-Zamknij się! - warknęłam przekazywana z rąk do rąk.-
-My też się za tobą stęskniliśmy Nessie - uśmiechnęła się Rose-
-Nie jesteś ciekawa... - pomierzwił sobie włosy tata- Kim jest ten "Tajemniczy Gość" ???
-A to co ma być za pytanie? - stwierdziłąm sarkastycznie.- Jasne że jestem ciekawa. - Spojrzenie taty spoczęło na Jacobie i bardzo dobrze je znałam.- CZyli ty coś wiesz. - oskarżyłąm Jacoba, ale on nic nie odpowieciał.-W takim razie kto to jest? -wyostrzyłąm wzrok i spojrzałam w las. Jakaś postać zaczęła się z niego wynurzać... Ciemna skóra... Krótkie włosy....
-Nahuel!!! - krzyknęłam, podbiegłąm do niego i rzuciłam się mu na szyje.
-Witaj Nessie! - przytulił mnie mocno
-Co cię sprowadza w te strony?
-Tęsknota. - zaśmiał się- Nie wydaje ci się że dwa lata to dość długo?
-No... Dość długo to może nie... To jest bardzo długo. - czułam na sobie ostre jak sztylet spojrzenie Jacoba, lecz nie odwróciłam się. - Zapraszam. Rozgość się.
-Wiesz, dzięki. Jest już dość późno...
-A wogóle która jest godzina?
-20: 51
-ALe ten czas leci...
-Taaak.
-No to do zobaczenia jutro.
-No pewnie! Pa! -przytulił mnie rzucił ostre spojrzenie Jacobowi i wbiegł do lasu-
-No to my z Jacobem pójdziemy do kamiennego domku się rozpakować.
-Dobrze Nessie. -JAcob odciągnął mnie na bok
-Ja muszę pogadać z Samem. Spotkamy się za dziesięć minut, OK?
-Ok.

                                        ***
-No jesteś wreszcie. - powiedziałam gdy usiadł koło mnie na kanapie.
-Trochę się przedłużyło... - podciągnęłam się do niego i zaczęłam zapamiętale całować. Próbowałam go doprowadzić do pozycji leżącej, ale nic z tego. Tylko całował mnie. Gdy na moment przerwaliśmy powiedział:
-Ten.... Nahuel. Jest okropny. Wkurza mnie człowiek... Tak na ciebie patrzy...
-JAcob...Nie... Przecież wiesz że ja go nie kocham. Kocham Tylko Ciebie!
-Ale to i tak nic nie zmienia. A od jutra nie będzie mnie od 8:15 do około 21:45. Jakiś vampir pojawił się w okolicy... Nie z waszej rodziny. Lea prawie go miała.
-A właśnie. Dlaczego Lea, jest taka... Promienna.
-Ach to... - zaśmiałsię- doznała wpojenia... To dość dziwne. DO naszej sfory trafił nowy. Ma na imię Oliver. Gdy zobaczyli się obaj się w siebie wpoili. Dość dziwne, ale Lea już przynajmniej nie cierpi.
-Cieszę się.
-Ale co ty będziesz jutro robić gdy mnie nie będzie... - i nagle umilkł-
-Będę z Nahuelem... - Jacob przybrał paważną, smutną minę.- BO ON JEST TYLKO MOIM PRZYJACIELEM, A TY ( JAKBYŚ ZAPOMNIAŁ) JESTEŚ MOIM MĘŻEM!!!
-Przepraszam ale... Jesteś dla mnie kimś naprawde ważnym. Ja wiedziałem że to będzie on... Mam takie straszne wyobrażenia... Wiem że to głupie ale śniło mi sie w samolocie że TY mnie porzuciłaś i wybrałaś NIEGO -ciągnął swój monolog.
-Och Jacob... Nigdy się coś takiego nie wydarzy - powiedziałam i zaczęłąm go gorąco całować. Tym razem zaciągnęłam go do pozycji leżącej. JAcob wziął mnie na ręce i zaprowadził do sypialni. Tej nocy nic i nikt nie mógł przerwać... Jak Ja Jacoba Kocham...Nie zniosła bym Gdyby odszedł... , myślałam, badając jego nagi tors...
-Jak to zrobiłaś? - zapytał nagle- Kiedy dotkłaś molej twarzy?
-Co?
-No... Zobaczyłem. Wyszłaś poza dłoń...
-Super... -westchnęłam bez entuzjazmu i zaczęłma to co przerwał.

                                                  ***

-Nessie..
-Hmm...
-Ja już muszę iść.
-Och... Dobra. Będę na ciebie czekać z utensknieniem.
-Nie będę się śpieszył.
-Co?! - zerwałąm się na równe nogi i skoczyłam na stojącego przyłożku Jacoba by go pocałować. Przy tym gwałtownym ruchu, kołdra ze mnie spadła i stałam przy Jacobie całkiem naga.- Musisz się pośpieszyć -rozkazałam mu odrobinkę zawstydzona-
-Już nie potrzebujesz kołdry?
-Już nie. - zaczęłąm go całować- Pośpiesz się.
-Nie ma sprawy. Nawet bardziej mi to odpowiada. - Nic i nikt naszego szczęścia nie może zniszczyć , pomyślałam dotykając jego ręki. Zadziałało.
-Też tak myśle.- pocałował mnie w czoło i wyszedł.


Skończyłam. Mam nadzieję że się podoba... No dobra nie mogę się powstrzymać. Ujawnie trochę kulisów. Teraz będzie dość dużo dramatyzmu... Nessie, nie ma racji i ktoś... No dobra Nahuel, zniszczy to szczęście... Nie martwcie się. NA początku może będzie to odrobinę wyglądało jak "New Moon" lecz tym nie będzie. Za to będzie się działo. Życzę wam miłego czytania!
Pozdrawiam Was Serdecznie!!!

Do zobaczenia!

                                                                   Karolina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz