środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział XX "Wycieczka"

Szliśmy plażą, a Jacob momentami opierał się na mnie tak że szłam zgarbiona. Czasami próbowałam się wyprostować, a wtedy Jacob zaczynał chichotać. Raz, nawet uciekłam z pod jego ciężaru i wskoczyłam na drzewo.
-Nessie!
-co?
-Wracaj do mnie.
-A to niby z jakiej racji...
-Z mojej. Nie dyskutuj.
-Będę dyskutować.
-Nessie, jak będziemy iść w takim żółwim tępię, to nigdy nie dojdziemy tam gdzie chcę żebyś my doszli.
-Eh... No dobra -i zeskoczyłam z drzewa, stając obok Jacoba- Tylko wiesz.
-Wiem.
Szliśmy tak dobre 3 godziny w miczeniu.
-Daleko jeszcze? - spytałam-
-Nie to już tutaj.-
-Bogu dzięki - zaśmiałam się- no to ci chciałeś mi pokazać?
-Zamknij oczy.. Albo nie, ja ci je zasłonie. - powiedział zasłaniając mi oczy- A teraz pozwól że cię pokieruję.
-Ale nie będę podglądać...
-Ta nie będziesz. Tak samo było z pierścionkiem. - do głowy przyleciały te miłe wspomnienia... Jacob musnął moją szyję-
-A teraz do przodu... W prawo... W lewo... Do góry... Stop! - kierował mnie Jacob bardzo starannie- A teraz, otwórz oczy. -Gdy je otworzyłam, moim oczom ukazał się piękna oaza. Słońce idealnie kontrastowało sie z zielenią. Między drzewami płyną strumień i był ogromny hamak. A "podłoga" Była pokryta, miękkimi ja poduszki liśćmi...
-i jak? - nic nie odpowiedziałam-   Nie podoba ci się?
-S-sam to zrobiłeś?
-Nooo... Ale podoba ci się?
-Nie
-Jak chcesz to wszystko możemy zmienić, przerobić, przenieść...
-Nie podoba mi się!...
-ok ok ale mozemy...
-Nie podoba mi się, tylko sie w tej oazie zakochałam! - powiedziałam- Jacob, nie widziałam w życiu czegoś tak pięknego... No nie ma słów.
-Nessie, nie strasz mnie tak...
-Ale... jak? kiedy?
-cztery dni temu, jak spałaś...
-och, Jacob. nie trzeba było... Boże, jakie to jest piękne... - Na środku oazy stał malutki domek, z odkrytym dachem.
-Chcesz go zwiedzić? może nie jest jakiś szczególnie duży no... Ciasne ale własne
-Tak... Chodźmy. - Do domku prowadził malutki drewniany mosteczek.W domku było łóżko, a przed otwartymi oknami rosły drzewa owocowe. Taka mini "lodówka". Był jeszcze drewniany stół, z wyrzeźbionymi wilkami.-
-Ty.. Ty to wyskrobałeś? -podeszłam do stołu i przejechałam ręką po wyskrobanych w nim wilkach.
-Sie wie.
-Ale?...
-No nauczyłem się. kiedyś dałem Belli, taką bransoletkę z drewnianym, ręcznie zrobionym wilkiem. Tylko ta bransoletka była, była w woreczku, i gdy dałem Belli woreczek na rękę powiedziala -jaki ładny - a ja na to - och...Bella, brezent jest w środku - zaśmiał się- Była trochę na mnie... Wściekła.
-Tak? A to dlaczego?
-nie ważne... A może..
-no dlaczego Jacob, powiedz. Proooszę. - nie mógł mi odmówić-
-No dobra. Jak Bella była jeszcze człowiekiem to....
-to co? Jacob, nie obraże się.
-No to sie w niej zakochałem i nie mówiłem jej tego przez jakieś dwa lata. -zatkało mnię, ale słuchałam dalej- No i... Słuchaj nie bedę ci tłumaczyć, co cię w życiu ominęło, więc postaraj się to ogarnąć dobra?
-Dobra.
-No więc kiedy Bella przyjechała do Forks, dowiedziała się o wampirach i takie tam, to taki jeden James, chciał ją zabić, ale oni zabili jego. James miał partnerkę Victorie i towarzysza... Laurenta.  I ta Victoria... ja ją nazywam rudzielcem. I ta ruda chciała sie zemścić, więc posłała Laurenta, na zwiady żeby sprawdził czy Bella, nadal jest chroniona przez Cullenów. No i kiedy Edward ją opuścił, poszła na taką łąkę, gdzie spotkała tego... no tego Laurenta. Laurent chciał ją zbić, ale my. W sęsie że nasza sfora była w pobliżu, i ocaliła Bellę. Bella wtedy jeszcze nie wiedziała o wilkołakach.... nie będe mówil szczegółów. Gdy już się dowiedziala w Selattel zaczeły się dziać dziwne rzeczy. Victoria, tworzyła armię nowo narodzonych wampirow. Ja chroniłem Bellę. łaziłem z nią przez całe dnie no i... Jak Alice urządzała impreze, to Bella podczas spaceru, zaprosila mnię a ja... no wiesz.. wyznałem jej miłość i...
-i???
-i pocałowałem ją.
-co?!
-Nessie.
-okej okej...
-ona uderzyła mnie pięścią i zlamała sobię rękę... no i na imprezie.. no wiesz. no i jak miała być bitwa... no to ja nie wiedziałem że oni chcą wziąć ślub, no i jak... No bo oni spali.. znaczy Bella w namioce a ja penetroałem teren... Drugiego dnia się dowiedziałem o ślubie byłem wściekły... chiałem iść na bitwę... Bella uważała że zginę a ja...
-no i co?
-Ale się zapędziłem...
Jacob, jak mi nie powiesz, to powie mi Bella lub Edward.
-No... Bella chcąc mnie zatrzymać... Wymyślala różne rzeczy... Ja Znów chciałem ją pocalować, żeby wybrała mnie a nie jego. Ale ona wtedy powiedziała : Jacob, pocałuj mnie na porzegnanie idź i wróć. Nie wierzyłem ale się ucieszyłem... Całowaliśmy się namiętnie, gorąco... - Jacob tak o tym opowiadał jakby...-
-Ale to było przez ciebie... przez wpojenie. - powiedział pośpiesznie- to ty mnie przy Belli tak trzymałaś. -próbowałam to sobie jakoś poukładać w głowie...
-Sorki... - podszedł do mnie i obiął mnie w tali- Kocham Cię! Najbardziej na świecie... nie jesteś ciekawa po co umieściłem to łóżko? hm?
-jestem... ja też cię kocham...
-A chcesz wiedzieć do czego służy?
-A możesz mi to wytłumaczyć... w praktyce?
-to właśnie chciałem zrobić... - powiedział i zaczął mnie zapamiętale całować. Gdy oderwał się od moich ust, powiedział:
-i kolejne ubranie do kosza...
-Aj tam aj tam... - ponownie zabrałam się do całowania. Jacob ściągnął koszulkę najpierw z siebie, a później ze mnię... Mieliśmy już tylko bieliznę na sobie. Jacob zaniósł mnie do wielkiego łóżka, całując moje usta, szyję... mój dekolt.... Znów powrócił do ust. Rozwarł językiem moje, a ja jęczałam, przyciągając Jacoba bliżej i bliżej siebie i, ciągle mi się wydawało że jesteśmy za daleko, nie dość blisko. Wplótł swoje palce w moje włosy, kosmacąc je, ale o to się już nie martwiłam. Resztki naszych ubrań lądowały w strzępkach na podłodze... Było cudownie. Słońca świeciło na nas nadając nam czerwoną poświatę...  chodź w tym domku nie było dachu, było mi bardzo gorąco... Jacob wisiał nade mną, a ja próbowałam go do siebie przyciągnąć. Tym razem się nie opierał. Badał moje ciało, nie omijając ani jednego centymetra kwadratowego mojego ciała.
-Nie chcesz koca?... -szepnął dysząc-
-N-n...Nnn...nie! - wydyszałam. Całował mnie zawzięcie...
-Aaaaa! Aaaaa!! Aaaa!!! - zatopiłam się w rozkoszy...-



                                                           
                                                                      ***


Leżałam koło Jacoba, a on głaskał moje ciało, od ramienia po brzuch. Za każdym razem gdy był w okolicy brzucha, zaczynałam drżeć...
-która jest godzina?
-A czy to jest ważne?
-Taak.
-To jest 16 :28
-Och! - jęknęłam- Wyszliśmy z domu o 9:01, szliśmy tu jakieś trzy godziny, czyli przyszliśmy tu około 12: 01 a jest godzina 16:28... Czyli.... My...
-Tak. - zaśmiał się Jacob całując mnie w usta- robiliśmy to cztery i pół godziny...
-Było cudnie...
-Tak... wiem...
-Powtórzymy to?
-teraz?
-No jeśli to jakiś problem to... - nie dokończyłam. Jacob zaczął mnie całować, by to powtórzyć-
-na pewno chcesz?
-Ta.. T-t....T...Taaa...Ta-k.... Tak!
-Dobrze...-pocałował mnie namiętnie...-



             
                                                             ***




-Co to było?... -wydyszałam-
-nie wiem, ale cokolwiek to bylo, było to cudowne... Znów było cudowne.
-Myhyyyyyyyyy... zgadzam się z tobą.- powiedziałam całując go delikatnie w usta.- chyba trzeba wracać... Która jest godzina?!
-jest 19:46
-Boże...
-co?
-A... A jak dzwonili? no Emmmet... Uch! Chodźmy. Nie chce mu przysważać kolejnych pretekstów do...- Jacob zatkał mi usta pocałunkiem.
-Wziąłem zapasowe ubrania... - wskazał palcem z szafkę na której leżaly ubrania- Weźmiesz moje... chcesz pojechać na wilku?
-Na tobie? Zawsze.- Ubrałam się i wyszłam na dwór, gdzie czekał... nagi Jacob. Spuściłam wzrok i okropnie, naprawdę bardzo się zaczerwieniłam.
-Odsuń sie trochę... - powiedział. pocałował mnie i odszedł i zaczynał mieć pierwsze dreszczę. nie lubiłam patrzeć, jak się zmieniają. nie patrzyłam więc szczeknął bym na niego wskocczyła
-Już. Trzymam się mocno. Możesz ruszać. -Wtuliłam sie w jego futro. Były niesamowite efekty. postanowiłam go rozproszyć i zaczynałam go głaskać za uchem i nie tylko. Jacob mruczał ale szczeknął, gdy o mało się nie przewrócił. Szepnęłam:
-Co ja na to poradzę... jesteś taki.... - pocałowałam go w czubek łba. byliśmy już pod domem. Nigdy nie widziałam jak wilk zmienia się w człowieka, rzuciłam mu jego ubrania- Masz! - Jacob zatrzymał mnie. Widocznie chciał mi pokazać jak to wygląda, a ja nie byłam pewna czy chcę to widzieć. Jacob odsunął się odrobinę przymknęłam oczy. Wyskoczył w górę i spadł jako człowiek. Bardzo szybko się ubrał. podszedł do mnie (już w ubraniu) i pocałował mnie czule.
-Chodźmy sprawdzić czy ktoś sie do nas dobijał. Weszliśmy do salonu i usłyszeliśmy telefon.
-odbiorę.-powiedziałam- Halo? Hej mamo! poczekaj włączę na głośnik.
-Hej Bells! -przywitał się Jacob- co tam u was?
-Dobrze...
-A jak tam u was? pewnie bardzo dobrze co? -wtrącił ze śmiechem Emmet-
-Mamo, może my zadzwonimy później co? Jak Emmeta przestanie boleć głowa?
-Jeśli jest to wogóle możliwe... - zaśmiał się Jacob. Reszta rodziny się zaśmiała.
-Sory Jacob, ale to jest raczej niemożliwe... Byliśmy u lekarza, psychologa i przed chwilą wróciliśmy od psychiatry, i wszyscy twierdzą że jemu już nic nie pomoże. -wyjaśniła Rose-
-Jaka szkoda... A właśnie Rose, znasz ten kawał o blondynkach? Jak zająć blondynkę na cały dzień? 
- Zaprowadzić ją do okrągłego pokoju i powiedzieć żeby usiadła w kącie. - stwierdziła szybko znudzona Rose- Mówiłeś ten kawał rok temu...
-A ten? Wpada blondynka do Pizzerii z gównem w ręku i mówi: Patrzcie, prawie bym wdepnęła!
-Ten też mówiłeś...
-A ten? Zdenerwowana blondynka krzyczy do boy'a hotelowego:
- Pan sobie myśli, że jak jestem ze wsi, to może mnie pan wsadzić do tak małego pokoju?!
- Ależ proszę pani, jedziemy na razie windą.
-Jacob, ten też już mówiłeś...
-Dobra koniec.-powiedziałam- Jaka jest u was pogoda? -spytałam rodziców.
-U nas świeci słońce, ale.... u was za dwa dni będzie... No będzie Antarktyda. Radziłabym wam już przyjeżdżać - oświadczyła Alice- Kupiłam ci nową sukienkę. Spodoba ci się
-Alice... Zatrzymaj ją - zaśmialiśmy sie- 
- A Renesmee- zaczął Edward- jutro przyjeżdża do nas pewien gość... i radziłbym wam przyjechać.
-Kto?
-Niespodzianka, ale na pewno się ucieszysz. - powiedziała Esme-
-Tak... Będziesz zaskoczona- powiedział  Carlisle - 
-Cicho już bądźcie! - zarządził Jasper- To przyjeżdżacie czy nie?
-No n... -nie dokończyl Jacob bo mu przerwałam-
-Oczywiście! Z wielką chęcią. msimy się tylko spakować...
-A kochanie, mam dla ciebie dobrą radę... - powiedziała Bella- Te francuską bieliznę od Alice i te błyszczące sukieneczki, możesz tam zostawić... Raczej Alice się nie pogniewa...
-Co?! Carlie, masz mi ją przywieść, w całości! Tylko ci ją pożyczyłam... Zostawić ją, Alice sie nie będzie gniewać -szeptała Alice-
-To ty miałaś kuszącą francuską bieliznę, i mi się w niej nie zaprezentowałaś. nawet mi jej nie pokazałaś - oskarżył mnie Jacob, kopnęłam go, a Emmet oczywiście zaczął sie śmiać i pewnie już tarzał sie po podłodze.
-Zamknij się! -skarciła go Rose-
-Rose... -teraz to Esme skarciła Rose-
-Dobra, no to my kończymy. Całusy. Do zobaczenia jutro!
-pa! - porzegnali się chórem. odłożyłam słuchawkę na miejsce.
-To chodźmy się pakować...
-A nie zaprezentujesz mi się w tej bieliźnie?  -powiedział kusząco Jacob-
-Po co? Przecież Alice kazała ją przywieść w całości.
-dobra to chodźmy się pakować...- pocałował mnie czule w usta i poszliśmy do sypiali się spakować...


Skończyłam. oczywiście liczę na komentsy. przypominam o zakładce Konkursy. pojawił sie nowy konkurs. jakbyście mieli jakieś wątpliwości czy pytania na temat konk. to piszcie na e-mail bloga (oczaminessie@onet.pl). ostatnio mam wenę, więc piszę o wiele wiele więcej niż zwykle. Zachęcam do obserwowania bloga. przy okazji możecie podsuwać mi pomysły w komentarzach na nagrody w konkursie, bo temacik jest może troszkę trudny ;p . I gdybyście mogli, gdy piszecie komentarze, podpisujcie się, albo imieniem, albo nick'em, no żebym tak mniej wiecej wiedziała jakie osoby odwiedzają bloga i kto pisze dany komentarz. Po wejściach na bloga jestem trochę w szoku. Mam 1488 wejść na bloga, i nie wiem ile osób na niego wchodzi, więc myślę że go polecacie. Ja chcę coś po prostu w życiu osiągnąć... Chociaż napisanie dobrego bloga... No dobra dosyć o mnie. Kończę. 

                                            pod spodem mały bokusik  

   
∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰
ҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝ

Pozdrawiam Was Serdecznie!!!

Do zobaczenia

                               ҝarolina

2 komentarze:

  1. świetnie :D sandra

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny jak zawsze, czekam na NN, weny zyczę, i zapraszam do siebie na ostatni rozdział
    http://equinox-my-renesmee-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń