-Renesmee
-mmmm.... - powiedziałam wynurzając się z ciemności
-Wszystko dobrze?- powiedział Jacob
-tak.. chyba... -wymamrotałam- Gdzie jesteśmy?
-No jak to gdzie? -zaśmiał się Jacob- Na "Pięknej Wyspie Ness"
-Ale... jak... jak to?
-słuchaj. Gadałaś przez sen. nie chcialem cię budzić, ale też nie mogłem sie uśpić od tąd kiedy zaczełąś gadać... Najpierw mówiłaś : -zacytował- Ale jak to? Volturii? Dlaczego? Siadaj Nika. Mamo możemy iść z jacobem do kamiennego domku? To jego wilcze przewrażliwienie... Słyszałam.... Jacob... Lea...., a pod koniec zaczęłaś się rzucać, niewiem jak byś pływała.
-Czyli.... to, to wszystko był sen?
-Znaczy nie wiem co ci się śniło, ale prawdopodobnie tak. to był sen. -powiedział starając się mnie uspokoic, bo musiałam wyglądać koszmarnie, a w duchu byłam zdezorientowana, ale nadal się o mnie martwił. spokojnie przyłożyłam mu moją dłoń do twarzy i korzystając ze swojego daru, pokazałam mu mój sen. odczekałam chwilkę aż skończy się mój film.
-Ach... Masz wyobraźnię -uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Więc mam kilka pytań.
-Wal śmiało.
-nooo... byłam w dość trwałym transie, więc ne za bardzo oriętuje się w dacie. Który jest dzisiaj?
-Hmmm... Sam tak naprawdę dokladnie nie wiem, ale podejrzewam że około 17, 18 sierpnia.
-a która jest godzina?
-jest 4:01... Już 4:02.
-Aha... Ok.... -Jacob przytulił mnie, i pocałował czule moją głowę-Koniec pytań...
-To co idziemy spać?
-Chyba nie usnę... - powiedziałam i podciągnęłam się, próbując dosięgnąć jego ust, oczywiście Jacob mi w tym pomógł.
-Kocham Cię... Bardzo... -szepnęłam-
-Ale ja ciebie bardziej
-A tego nie możesz być pewien
-Racja.. Ale wiesz to ja jestem wpojony, a nie ty.
-Tak, racja racja... -przyciągnęłam Jacoba do siebie, a on już załapał o co chodzi. Zaczął zapamiętale mnie całować. Nie mieliśmy zamiaru przestać... jak ja się ciesze że to był sen... , pomyślalam,. Jacob przerwał, a ja niechentnie się od niego oderwalam.
-Jedno mi sie w tym śnie nie spodobało...
-A cóż to takiego?
-Ten.. jak mu tam... Nahuel... Ten dziwak
-Jacob, to nie jest dziwak tylko moj przyjaciel z którym się dawno nie widziałam. To tak jak ty byś sie nie widział ze mną przez rok, bądź dwa lata.
-Tak dugo bym bez ciebie nie wytrzymał. -usmiechnęłam się-
-kiedy będziemy wracać?
-Jak chcesz to możemy teraz
-nie nie, tak się tylko pytam.
-Gdzieś tak za tydzień... Chyba że otrzymamy jakiś tajemniczy telefon...
-Jacob, nie kracz.
-Kra-kra -Jacob czasami był bardziej dziecinny niż przeciętne pięcio letnie dziecko-
-Co dziś będziemy robić? -spytałam-
-Nie wiem... - powiedział obejmując mnie w tali i przyciągając do siebie- Możesz zdecydować.. Chodź przypominam że jest 4:10.
-Możemy iść popływać. -powiedziałam krzyżując jego plany-
-Dobrze. Ale teraz? woda nie będzie za zimna?
-Jacob...
-Ok ok pomoge ci wejść
-Jacob, nawet o tym nie myśl! Nie, nie i nie!
-Tak, tak i tak!
-Jacob, to że ty masz ciągle 42 stopnie, to nie znaczy że ja mam. - Odkryliśmy z jakiś rok temu, że temperatura mojego ciała się zmienia. Najczęściej od 2:00 do 7:30 rano, mam skóre taką jak zwykły człowiek, a w związku z obecną sytuacją, tak samo reguje jak zwykły człowiek. Jest mi bardzo zimno.- Woda ma jakieś -19, a moja skóra jakieś 16 stopni. Jacob, zapomnialeś?
-Tak zapomniałem. Chodź, będzie fajnie. Nic ci się przy mnie nie stanie. -wzniosłam oczy do góry, ale wiedziałam że ma racje.
-No ale...
-Nie ma żadnych "ale" -powiedział Jacob biorąc mnie na ręce i wstając, idąc w stronę wyjścia na plażę. Zaczęłam się wyrywać. Jacob przystanął, a ja chwyciłam pospiesznie koc i się nim okryłam. Byliśmy nadzy. Spuściłam wzrok i zaczerwieniłam się okropnie.
-Nessie, mnie nie musisz się wstydzić... -próbując zdjąć ze mnie koc, ale ja nie dawałam za wygraną- w nocy to ci nie przeszkadzało...
-Może ubierzemy się w strój kąpielowy?... - powiedziałam łamiącym się głosem, nadal nie patrząc na Jacoba. Jacob podniósł moją głowę i pocałował czule, chodź delikatnie w usta.
-Nessie...
-A mogę chociaż ubrać tą zniszczoną suknię?- wskazałam palcem na sukienkę z naszej pierwszej nocy-
-och... No dobra czekam w salonie.- Jacob puścił mnie i poszedł niechętnie do salonu. Jakoś ubrałam się w tą sukienkę, próbując zakryć te wszystkie rozdarcia, żeby sukienka nie rozleciała się w wodzie. Podbiegłam do Jacoba całując go.
-Już jestem. Możemy iść.
-No to chodźmy. - złapał mnie w tali, podniósł do góry i zaniósł w kierunku plaży. Jacob też włożył zniszczone spodnie do kolan. Słońce zaczęło wschodzić, widać było pierwsze promienie.Jacob zaczął wchodzić do wody. oplotłam się wokół jego szyi próbując być jak najwyżej. Czułam zimno bijące od wody, ale czułam też ciepło, bijące od Jacoba. Gdy poda zaczęła ochlapywać moje palce u stup, moje serca zaczęło bić szybciej. Nie wiem dlaczego, no ale byłam przecież tylko człowiekiem...
-Nessie, spokojnie...
-Łatwo ci mówić. Nie tobie Jest zimno. - Zaciskałam szczęki. Taka woda mogła by mnie sparaliżować, jak dla normalnego człowieka jest ona zdecydowanie za zimna. Woda była już na moim brzuchu, była okropnie zimna.
-Ciepło?
-N-n-nie.
-Nie przesadzaj. -leżałam na rękach Jacoba w dość niewygodny dla niego sposób. Spróbował mnie przełożyć, ale wyśliznęłam się mu i poleciałam do wody. Tak jak myślałam, woda mnie lekko sparaliżowała. Nie sądziłam że jest tu tak głęboko. Fale znosiły mnie dalej od Jacoba, odbiła się od dna i będąc przez sekundę na powierzchni krzyknęłam krztusząc się wodą:
-Ja.. Jacob! J-Jacob! Pomo...pomocy!- nie wierzyłam, ale naprawdę się topiłam.
-Nessie! -Krzyknął Jacob i zaczął płynąć w moim kierunku, zaczynałam widzieć go pod wodą. Niby bardzo dobrze pływałam, ale było tu za zimno, żebym mogła się chociaż wynurzyć. Zaczynało mi brakować powietrza, zupełnie jak w moim śnie. Moje ruchy rąk, robiły się słabsze i coraz wolniej się poruszały... nagle zobaczyłam że Jacob jest już blisko, postanowiłam spróbować jeszcze raz. machnęłam rękami i dałam radę dotknąć rąk Jacoba. Jego reakcja była natychmiastowa. Zanurkował, łapiąc mnie za ręce i szybko wynurzając się wraz ze mną. Zaczerpnęłam głośno powietrza, nadal się krztusząc wodą.
-Nessie... Przepraszam bardzo przepraszam. Powinienem być ostrożniejszy ... Głupi jestem... Chodźmy na plażę... Do domu.. ogrzejesz się.- nie zaprzeczałam, ponieważ nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Czepiałam się tylko kurczowo Jacoba. Był ciepły.
Gdy byliśmy już w salonie Jacob przyniósł mi koc. Mojej sukienki nie dało się już uratować. Jacob okrył mnie kocem i przytulił, bo z zimna szczękałam zębami.
-Przepraszam cię... Bardzo cię przepraszam... -Rozpaczał Jacob. Nie podobało mi się to co mówił.
-Jacob... Nie. n-nie mów tak... - wychrypiałam- To na - naprawdę...
-Nessie, nie wymyślaj bzdur. przecież oboje wiemy, że to prze ze mnie. jestem po prostu głupi...
-Jacob! -krzyknęłam tak, że zabolało mnie gardło- Przestań! nie chce tego słuchać...
-Ale to prawda! mogłabyś się przeze mnie tam udusić! Przyznaj że zachowałem się głupio i nie odpowiedzialnie!
-Nie prawda!
-Prawda i ty dobrze o tym wiesz! - Nie miałam sił się z nim wykłócać. To bolało. Odwróciłam głowę. Nie mogłam znieść myśli, że przeze mnie Jacob się obwinia. Za każdym razem gdy obwiniał siebie, czułam się tak, jakby ktoś mnie obwiniał. To było okropne. Było mi bardzo przykro. Jacob, nigdy tak przy mnie... nigdy rozmawiając ze mną tak nie krzyczał. Nawet nie zauważyłam, że po moich policzkach spływają łzy. Byłam bardzo wrażliwa. Nawet wrażliwsza od Belli (oczywiście kiedy była człowiekiem) i Jacob o tym dobrze wiedział. Jacob musiał zauważyć kapiące z moich oczu łzy.
-Płaczesz? - nic nie odpowiedziałam, bojąc się że głos zacznie mi płatać figle. Dyskretnie i pośpiesznie, zaczęłam ścierać łzy. -Prze... Przepraszam.
-Przestań... - powiedziałam łamiącym się głosem. Miałam dość tych przeprosin. "Przepraszam, byłem głupi..."-
-Przepraszam cię za... - Przerwał nie chcąc pogarszać mojej sytuacji. Jacob już mnie nie przytulał, więc zrobiło mi się zimno. Zaczęłam drżeć i kulić się. Powoli zaczynałam szczękać zębami (znowu).
-Och... - powiedział Jacob z powrotem mnie przytulając. Już chciałam się do niego odwrócić i ogrzać się, ale nadal miałam do niego żal.
-Nie chciałem cię urazić... Ja po prostu... -Nie mógł dobrać słów
-Jacob, proszę... nic, nic się nie stało - Jacob chciał mnie pocałować, ale się zatrzymał nie wiedząc czy dobrze robi. Podciągnęłam się do niego i próbowałam odszukać jego ust. Było dość ciemno więc nic w tym dziwnego nie było. Jacob zrozumiał że już się tak bardzo nie gniewam. Nadal było mi trochę zimno, więc Jacob musiał być jak najbliżej mnie.
Całował mnie zapamiętale a ja jego. Wplótł rękę w moje włosy i przyciągną mnie do siebie. Już nie protestowałam....
***
Leżałam przy Jacobie w naszej sypialni. Po prostu unosiłam się w powietrzu. Słońce już wyszło i teraz wpuszczało do domu cieple promienie słońca
-Chyba czas już wstawać, nie Ness?
-Nieee... - powiedziałam, kurczowo się go czepiając.
-No ale może chcesz coś zjeść?
-Nie trzeba naprawdę...
-Poczekaj na mnie pięć minut. Powiedz tylko co byś chciała.
-Hmm... - zastanawiałam się- Może... Nie wiem. Zaskocz mnie.
-Mówisz i masz. - i poleciał do kuchni. Mój kochany Jacob. -Chcesz herbatę? - krzyknął z kuchni
-Może być! -minęło 4 min. i 59 sekund i Jacob przyniósł mi na tacy bardzo bogate w witaminy i takie tam, sniadanie.
-I ja mam to wszystko zjeść?
-Nooo... Nie musisz jeść tego wszystkiego, no ale coś musisz. - Nie wiem co Jacob planował. Wzięłam do ręki kanapkę z pomidorem, cebulą (pokrojoną w kostkę), pieprzem i solą i zaczęłam jej spakować-
-Jacob, gdzie ty się tak nauczyłeś "gotować"?
-Przyglądałem się Emily...
-Ach tak.... Musi bardzo dobrze gotować...
-Bardzo dobrze... A teraz jedz. - no to jadłam. Jacob zaczął zjeżdżać ręką od ramienia do łokcia, wte i z powrotem. Co on wyrabia?, pomyślałam. po zjedzeniu dwóch kanapek, sięgnęłam po szklankę z herbatą zaczęłam pić. Jacob zjechał ręką na mój brzuch... Bardzo mnie to rozpraszało. przybliżył się do mnie. On chyba nie chciał przestać... Zepchnęłam tace z herbatą i zaczęłam namiętnie całować Jacoba.
-Nessie! Rozlałaś herbatę!
-Ciekawe przez kogo? - znów go pocałowałam. Jacob się przeturlał i znalazł się nade mną. musnął kilka razy moją szyję i szepnął mi do ucha :
-Chodźmy na wycieczkę po wyspie... Muszę ci coś pokazać... - Co?-
-Jacob...-Wisiał nade mną na prostych rękach, więc nie mogłam go przyciągnąć. Spróbowałam sie do niego "podciągnąć". Udało się. Zaczęłam go ponownie zapamiętale całować, chwytając się jego włosów.
-A tobie tylko jedno w głowie... Nie chcesz się okryć kocem? - spytał kpiąco Jacob. Gdy się do niego podciągałam, zleciała ze mnie kołdra i... byłam naga. Oczywiście się zarumieniłam.-
-Nie
-chodź ubierzemy się w coś wygodnego i pójdziemy na tą wycieczkę.
-No dobra. - poddałam sie- A to daleko?
-Pyta mnie się pół wampir... - powiedział sarkastycznie Jacob- Gdzieś tak pięć godzin drogi... No może siedem.
-A która jest godzina?
-Jest... 9:01.
-No dobra. - Poszłam do szafy i wyjęłam krótkie spodenki i niebieską bluzkę na ramiączkach. Uczesała się i umyłam zęby. Ciekawe co on chce mi pokazać?, pomyślałam
-To co idziemy? - spytał Jacob. jak zwykle miał tylko spodnie.- Tylko proszę cie, nie idź w wampirzym tempie, ok?
-Dobra. - Uśmiechnęłam się. wyszliśmy na plażę, a Jacob objął mnie ramieniem- prowadź.
-Właśnie to zamierzałem zrobić. -zażartował i złapał mnie w tali by mną zakręcić w powietrzu i postawić przy sobie. poszliśmy przed siebie, nie zważając na czas.
Wczoraj zaczęłam pisać o 00:00 i skończyłam pisać dziś. No mam nadzieję że się podobało i nikt nie spodziewał się, ze Renesmee się to śniło. Napisałam długi bo mogę nie pisać znów przez jakiś tydzień, ale postaram się tego uniknąć.
Pozdrawiam Was Serdecznie!!!
Do zobaczenia!
Karolina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz