Szliśmy do lasu. Tak. Do zwyczajnego lasu.
-No... Szczerze powiedziawszy to myślałam że wymyślisz coś o wiele głupszego.
-Ha, ha, ha. No bardz smieszne Nessie, naprawdę -uśmiechnęłam sie szeroko, na widok jego dziwnej miny.
-No dobra. To co planujesz?
-No... Nie wiem. Może nazbieramy jagód?
-Banalne, ale ok. -przewruciłąm oczami.
-Ty ty to chyba więcej jesz niż zbierasz. -powiedziałam.
-To jest możliwe.
-Bardzo, bardzo możliwe. Aż nie wiesz jak bardzo.
-Dobra, aj ide poskakać po lesie. Poradzisz sobie?
-No jasne. Dziecie powinny się bawić. -wzniosłam oczy ku niebu. Nahuel poleciał. Nie zamierzałam przerywać jego dziecinnej zabawy.
-Nessi... -Usłyszałam jakiś zachrypnięty, dziwnie znajomy głos, z za drzew. Byłam zszokowana i przestraszona. -Nessie...
-Ktoś... Ktoś ty? -zapytałam.
-To ja... Wiem, że cię skrzywdziłem, ale chciałem cię przeprosić. -Nagle złąpał mnie za ramie Nahuel i szepnął mi do ucha.
-Chodźmy z tąd...
-Nie waż się jej tknąć! -warknął ten ktoś.
-Tylko ty chyba nie masz już prawa o tym decydować, kto powinien, a kto nie powinien jej dotykać, prawda? I powiem ci coś w tajemnicy. Przez ten cały czas, kiedy nie było cię przy niej, to ja sie nią opiekowałem.
-Nahuel, czy ty wiesz kto to jest?
-Wiem, ale już z tąd chodzmy.
-Ale... Ja chcę wiedzieć.
-Uwierz mi że nie chcesz. -warnął Nahuel.
-Nie warz sie do niej mówić takim... -warknąl ten zza drzew
-Nie rób tego, nie rób tamtego. To już nie jest twoja sprawa.
-Nessie. Chciałem cię przeprosić, za to co ci zrobiłem, mimo że tego nie pamiętasz. Chciałęm też się z tobą porzegnać. -zignorował go nieznajomy- Porzegnać na zawsze, bo już nigdy mnie nie zobaczysz...
-Ale kto ty jesteś?
-Nahuel ma chyba rację. Nie jestem pewny czy chcesz wiedzieć.
-Chcę! -pomyślałam że to za mało -Ja muszę wiedzieć... I tak się dowiem.
-To właśnie przewiduję... -ten ktoś musiał się uśmiechać. Rozmawiałam z nim tak naturalnie, jak gdyby nigdy nic. -No dobrze, ale....
-Nie ma rzadnych ale. -powiedziałam stanowczo. Ktoś zaczął się wynurzać zza drzew. Powoli, ospale. Musiał być w naprawdę ciężkim stanie, kto kolwiek to był. Gdy wyszedł już dostadecznie zza drzew, słońcę oblało go światłem...
Jacob.
Jacob... Mój Jacob... To był mój Jacob... Teraz...
-Jacob.... -wyszeptałam. Wyglądał okropnie. Teraz rozumiem znaczenie listu... Jacob umiera. Ale dlaczego?
-Tak, Nessie. To ja...
-Nie... -powiziałam odrobinkę głośniej. -To nie... To nie może być prawda. -Teraz już skamlałam.Moje słowa zamieniały się w szloch. On zadał mi tyle bólu.... On... On mnie nie kocha. Zgiełam się w pół. Nie śwadomie zaczęły mi się lać łzy, leciały z moich oczu niczym wodospad.
-Nessie! -złapał mnie Nahuel -Coś ty jej zrobił?! Po co tu wogóle przyszedłeś?!
-Sam nie wiem... -wyszeptał -Przepraszam Nessie. -chciał do mnie podejść, ale Nahuel go odepchnął. Teraz widziałam juz tylko ciemność...
***
Chyba zemdlałam. Nie, napewno zemdlałam. nie ma innej możliwości.
-Co się...
-Odpoczywaj. -przerwała mi Rose. ROse, a nie mama.
-Gdzie jest Bella?
-Ah... Poszła sobie z kimś... porozmawaić.
-Porozmawaić? Z kimś?
-Tak.
-Z Jacobem? -po co wogóle mówiłam to imię? zabolało.
-Taaak.
-Co ja narobiłam...
-Nessie, co ty zrobiłaś??? Chyba co on ci zrobił!
-ALe... On umiera...
-Nessie, nie. Odpoczywaj. Nie myśl.
-A gdzie tata? -spojrzała na mnie kpiarskim spojrzeniem - No tak... Ale czmu ty tu jesteś?
-Wolałam zostać z tobą... Pozatym to żadna rozrywka zabić już ledwo żyjącego wilkołaka. -zaśmiała się. -Rodzice jeszcze wstąpią do Charliego. Muszą... No z rzesztą nie warzne. śpij.
-Rose. CZy mogła bym się przejść?
-Co?... Znaczy, jeśli ci to pomorze...
-Napewno. -wstałam z łóżka i wyszłam.
Poszłam do lasu, wiedząc, że już tam nie spotkam Jacoba. Zamiast Jacoba spotkałam tam koko inego.
-Hej Nessie! -zawołał kobiecy głos.
-Co? -spytałąm zdezorientowana.
-To ja.
-CZyli kto?
-Och... Lea. -Lea wyszła zza drzew.
-Dawno się nie widzieliśmy... -bąknęłam.
-Tak, a nawet bardzo długo. Ostatni raz widzieliśmy się na waszym ślubie...
-Ach tak...
-Nessie, musisz nam pomóc. Nam, czyli sforze i... Jacobowi.
-Co?
-NO Nessie, on umiera!
-A niby dlaczego ja mam mu pomagać?! -oburzyłam się.
-Nessie, jeśli nie chcesz tego robić dla niego, to zrób to dla nas, sfory. Dla siebie. Proszę.
-No...-zastanawiałam się- No dobrze. Ale jak?
-Nawet nie wiemy czy to jest możliwe. No bo... Jacob umiera bo cię zranił. Nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. Dlatego w liście miałaś napisanie "Nessie wpojenie". ZAsady wpojenia. Jeżeli wilkołak który kolwiek, a tym bardziej wpojony wilkołak skrzywdzi bądź zabije obiekt wpojenia, przypadkowo czy nie, to umiera. -tłumaczyła - Tylko, że w przypadku Jacoba, jest trochę inaczej...
-Mianowicie?
-No on jeszcze nie umarł, przez tak długi czas, bo już przecież dwa lata od tego zdarzenia... Sam, ma taką teorię, że... Ty go jeszcze kochasz... I że to ty, twoja miłość trzyma go przy życiu. I ten pierścionek... Nessie, On cię....
-Nie kocha, tak tak, wiem. Już lepiej chodźmy.
-Ale Nessie...
-Chcesz żebym pomogła?
-Oczywiście...
************************************************************
Skończyłaaaam. Mam nadzieję że wam się podobało. Wiem że strasznie mnieszam, ale.... No wiedzie. Też czasam opisuję sytuacje, i od razu przeskakuje do następnej... Ja po prostu chcę odrobinę zaspokoić waszą ciekawość, chcę żeby coś się działo. ;)
Pozdrawiam Was Serdecznie!!!
Do zobaczenia!
Karolina
Ha ha !!! Pierwsza !!! No to tak...nie mam słów. Kolejny zaczepisty rozdział. Fakt przeczytałam go z lekkim opóźnieniem, ale to z powodu braku czasu. Mam nadzieję, że Jake i Nessi znowu będą razem. Z niecierpliwością czekam na nexta i życzę weny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam martis.
Wow!!! No mi tez brakuje slow. Chce next!!! Zycze wenki bo nie.moge sie juz doczekac
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!!!!wow!!!!!Aż brak słów mi na opisanie moich odczuć co do rozdziału!!!!:):):) Jednak jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuń