środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział XX "Wycieczka"

Szliśmy plażą, a Jacob momentami opierał się na mnie tak że szłam zgarbiona. Czasami próbowałam się wyprostować, a wtedy Jacob zaczynał chichotać. Raz, nawet uciekłam z pod jego ciężaru i wskoczyłam na drzewo.
-Nessie!
-co?
-Wracaj do mnie.
-A to niby z jakiej racji...
-Z mojej. Nie dyskutuj.
-Będę dyskutować.
-Nessie, jak będziemy iść w takim żółwim tępię, to nigdy nie dojdziemy tam gdzie chcę żebyś my doszli.
-Eh... No dobra -i zeskoczyłam z drzewa, stając obok Jacoba- Tylko wiesz.
-Wiem.
Szliśmy tak dobre 3 godziny w miczeniu.
-Daleko jeszcze? - spytałam-
-Nie to już tutaj.-
-Bogu dzięki - zaśmiałam się- no to ci chciałeś mi pokazać?
-Zamknij oczy.. Albo nie, ja ci je zasłonie. - powiedział zasłaniając mi oczy- A teraz pozwól że cię pokieruję.
-Ale nie będę podglądać...
-Ta nie będziesz. Tak samo było z pierścionkiem. - do głowy przyleciały te miłe wspomnienia... Jacob musnął moją szyję-
-A teraz do przodu... W prawo... W lewo... Do góry... Stop! - kierował mnie Jacob bardzo starannie- A teraz, otwórz oczy. -Gdy je otworzyłam, moim oczom ukazał się piękna oaza. Słońce idealnie kontrastowało sie z zielenią. Między drzewami płyną strumień i był ogromny hamak. A "podłoga" Była pokryta, miękkimi ja poduszki liśćmi...
-i jak? - nic nie odpowiedziałam-   Nie podoba ci się?
-S-sam to zrobiłeś?
-Nooo... Ale podoba ci się?
-Nie
-Jak chcesz to wszystko możemy zmienić, przerobić, przenieść...
-Nie podoba mi się!...
-ok ok ale mozemy...
-Nie podoba mi się, tylko sie w tej oazie zakochałam! - powiedziałam- Jacob, nie widziałam w życiu czegoś tak pięknego... No nie ma słów.
-Nessie, nie strasz mnie tak...
-Ale... jak? kiedy?
-cztery dni temu, jak spałaś...
-och, Jacob. nie trzeba było... Boże, jakie to jest piękne... - Na środku oazy stał malutki domek, z odkrytym dachem.
-Chcesz go zwiedzić? może nie jest jakiś szczególnie duży no... Ciasne ale własne
-Tak... Chodźmy. - Do domku prowadził malutki drewniany mosteczek.W domku było łóżko, a przed otwartymi oknami rosły drzewa owocowe. Taka mini "lodówka". Był jeszcze drewniany stół, z wyrzeźbionymi wilkami.-
-Ty.. Ty to wyskrobałeś? -podeszłam do stołu i przejechałam ręką po wyskrobanych w nim wilkach.
-Sie wie.
-Ale?...
-No nauczyłem się. kiedyś dałem Belli, taką bransoletkę z drewnianym, ręcznie zrobionym wilkiem. Tylko ta bransoletka była, była w woreczku, i gdy dałem Belli woreczek na rękę powiedziala -jaki ładny - a ja na to - och...Bella, brezent jest w środku - zaśmiał się- Była trochę na mnie... Wściekła.
-Tak? A to dlaczego?
-nie ważne... A może..
-no dlaczego Jacob, powiedz. Proooszę. - nie mógł mi odmówić-
-No dobra. Jak Bella była jeszcze człowiekiem to....
-to co? Jacob, nie obraże się.
-No to sie w niej zakochałem i nie mówiłem jej tego przez jakieś dwa lata. -zatkało mnię, ale słuchałam dalej- No i... Słuchaj nie bedę ci tłumaczyć, co cię w życiu ominęło, więc postaraj się to ogarnąć dobra?
-Dobra.
-No więc kiedy Bella przyjechała do Forks, dowiedziała się o wampirach i takie tam, to taki jeden James, chciał ją zabić, ale oni zabili jego. James miał partnerkę Victorie i towarzysza... Laurenta.  I ta Victoria... ja ją nazywam rudzielcem. I ta ruda chciała sie zemścić, więc posłała Laurenta, na zwiady żeby sprawdził czy Bella, nadal jest chroniona przez Cullenów. No i kiedy Edward ją opuścił, poszła na taką łąkę, gdzie spotkała tego... no tego Laurenta. Laurent chciał ją zbić, ale my. W sęsie że nasza sfora była w pobliżu, i ocaliła Bellę. Bella wtedy jeszcze nie wiedziała o wilkołakach.... nie będe mówil szczegółów. Gdy już się dowiedziala w Selattel zaczeły się dziać dziwne rzeczy. Victoria, tworzyła armię nowo narodzonych wampirow. Ja chroniłem Bellę. łaziłem z nią przez całe dnie no i... Jak Alice urządzała impreze, to Bella podczas spaceru, zaprosila mnię a ja... no wiesz.. wyznałem jej miłość i...
-i???
-i pocałowałem ją.
-co?!
-Nessie.
-okej okej...
-ona uderzyła mnie pięścią i zlamała sobię rękę... no i na imprezie.. no wiesz. no i jak miała być bitwa... no to ja nie wiedziałem że oni chcą wziąć ślub, no i jak... No bo oni spali.. znaczy Bella w namioce a ja penetroałem teren... Drugiego dnia się dowiedziałem o ślubie byłem wściekły... chiałem iść na bitwę... Bella uważała że zginę a ja...
-no i co?
-Ale się zapędziłem...
Jacob, jak mi nie powiesz, to powie mi Bella lub Edward.
-No... Bella chcąc mnie zatrzymać... Wymyślala różne rzeczy... Ja Znów chciałem ją pocalować, żeby wybrała mnie a nie jego. Ale ona wtedy powiedziała : Jacob, pocałuj mnie na porzegnanie idź i wróć. Nie wierzyłem ale się ucieszyłem... Całowaliśmy się namiętnie, gorąco... - Jacob tak o tym opowiadał jakby...-
-Ale to było przez ciebie... przez wpojenie. - powiedział pośpiesznie- to ty mnie przy Belli tak trzymałaś. -próbowałam to sobie jakoś poukładać w głowie...
-Sorki... - podszedł do mnie i obiął mnie w tali- Kocham Cię! Najbardziej na świecie... nie jesteś ciekawa po co umieściłem to łóżko? hm?
-jestem... ja też cię kocham...
-A chcesz wiedzieć do czego służy?
-A możesz mi to wytłumaczyć... w praktyce?
-to właśnie chciałem zrobić... - powiedział i zaczął mnie zapamiętale całować. Gdy oderwał się od moich ust, powiedział:
-i kolejne ubranie do kosza...
-Aj tam aj tam... - ponownie zabrałam się do całowania. Jacob ściągnął koszulkę najpierw z siebie, a później ze mnię... Mieliśmy już tylko bieliznę na sobie. Jacob zaniósł mnie do wielkiego łóżka, całując moje usta, szyję... mój dekolt.... Znów powrócił do ust. Rozwarł językiem moje, a ja jęczałam, przyciągając Jacoba bliżej i bliżej siebie i, ciągle mi się wydawało że jesteśmy za daleko, nie dość blisko. Wplótł swoje palce w moje włosy, kosmacąc je, ale o to się już nie martwiłam. Resztki naszych ubrań lądowały w strzępkach na podłodze... Było cudownie. Słońca świeciło na nas nadając nam czerwoną poświatę...  chodź w tym domku nie było dachu, było mi bardzo gorąco... Jacob wisiał nade mną, a ja próbowałam go do siebie przyciągnąć. Tym razem się nie opierał. Badał moje ciało, nie omijając ani jednego centymetra kwadratowego mojego ciała.
-Nie chcesz koca?... -szepnął dysząc-
-N-n...Nnn...nie! - wydyszałam. Całował mnie zawzięcie...
-Aaaaa! Aaaaa!! Aaaa!!! - zatopiłam się w rozkoszy...-



                                                           
                                                                      ***


Leżałam koło Jacoba, a on głaskał moje ciało, od ramienia po brzuch. Za każdym razem gdy był w okolicy brzucha, zaczynałam drżeć...
-która jest godzina?
-A czy to jest ważne?
-Taak.
-To jest 16 :28
-Och! - jęknęłam- Wyszliśmy z domu o 9:01, szliśmy tu jakieś trzy godziny, czyli przyszliśmy tu około 12: 01 a jest godzina 16:28... Czyli.... My...
-Tak. - zaśmiał się Jacob całując mnie w usta- robiliśmy to cztery i pół godziny...
-Było cudnie...
-Tak... wiem...
-Powtórzymy to?
-teraz?
-No jeśli to jakiś problem to... - nie dokończyłam. Jacob zaczął mnie całować, by to powtórzyć-
-na pewno chcesz?
-Ta.. T-t....T...Taaa...Ta-k.... Tak!
-Dobrze...-pocałował mnie namiętnie...-



             
                                                             ***




-Co to było?... -wydyszałam-
-nie wiem, ale cokolwiek to bylo, było to cudowne... Znów było cudowne.
-Myhyyyyyyyyy... zgadzam się z tobą.- powiedziałam całując go delikatnie w usta.- chyba trzeba wracać... Która jest godzina?!
-jest 19:46
-Boże...
-co?
-A... A jak dzwonili? no Emmmet... Uch! Chodźmy. Nie chce mu przysważać kolejnych pretekstów do...- Jacob zatkał mi usta pocałunkiem.
-Wziąłem zapasowe ubrania... - wskazał palcem z szafkę na której leżaly ubrania- Weźmiesz moje... chcesz pojechać na wilku?
-Na tobie? Zawsze.- Ubrałam się i wyszłam na dwór, gdzie czekał... nagi Jacob. Spuściłam wzrok i okropnie, naprawdę bardzo się zaczerwieniłam.
-Odsuń sie trochę... - powiedział. pocałował mnie i odszedł i zaczynał mieć pierwsze dreszczę. nie lubiłam patrzeć, jak się zmieniają. nie patrzyłam więc szczeknął bym na niego wskocczyła
-Już. Trzymam się mocno. Możesz ruszać. -Wtuliłam sie w jego futro. Były niesamowite efekty. postanowiłam go rozproszyć i zaczynałam go głaskać za uchem i nie tylko. Jacob mruczał ale szczeknął, gdy o mało się nie przewrócił. Szepnęłam:
-Co ja na to poradzę... jesteś taki.... - pocałowałam go w czubek łba. byliśmy już pod domem. Nigdy nie widziałam jak wilk zmienia się w człowieka, rzuciłam mu jego ubrania- Masz! - Jacob zatrzymał mnie. Widocznie chciał mi pokazać jak to wygląda, a ja nie byłam pewna czy chcę to widzieć. Jacob odsunął się odrobinę przymknęłam oczy. Wyskoczył w górę i spadł jako człowiek. Bardzo szybko się ubrał. podszedł do mnie (już w ubraniu) i pocałował mnie czule.
-Chodźmy sprawdzić czy ktoś sie do nas dobijał. Weszliśmy do salonu i usłyszeliśmy telefon.
-odbiorę.-powiedziałam- Halo? Hej mamo! poczekaj włączę na głośnik.
-Hej Bells! -przywitał się Jacob- co tam u was?
-Dobrze...
-A jak tam u was? pewnie bardzo dobrze co? -wtrącił ze śmiechem Emmet-
-Mamo, może my zadzwonimy później co? Jak Emmeta przestanie boleć głowa?
-Jeśli jest to wogóle możliwe... - zaśmiał się Jacob. Reszta rodziny się zaśmiała.
-Sory Jacob, ale to jest raczej niemożliwe... Byliśmy u lekarza, psychologa i przed chwilą wróciliśmy od psychiatry, i wszyscy twierdzą że jemu już nic nie pomoże. -wyjaśniła Rose-
-Jaka szkoda... A właśnie Rose, znasz ten kawał o blondynkach? Jak zająć blondynkę na cały dzień? 
- Zaprowadzić ją do okrągłego pokoju i powiedzieć żeby usiadła w kącie. - stwierdziła szybko znudzona Rose- Mówiłeś ten kawał rok temu...
-A ten? Wpada blondynka do Pizzerii z gównem w ręku i mówi: Patrzcie, prawie bym wdepnęła!
-Ten też mówiłeś...
-A ten? Zdenerwowana blondynka krzyczy do boy'a hotelowego:
- Pan sobie myśli, że jak jestem ze wsi, to może mnie pan wsadzić do tak małego pokoju?!
- Ależ proszę pani, jedziemy na razie windą.
-Jacob, ten też już mówiłeś...
-Dobra koniec.-powiedziałam- Jaka jest u was pogoda? -spytałam rodziców.
-U nas świeci słońce, ale.... u was za dwa dni będzie... No będzie Antarktyda. Radziłabym wam już przyjeżdżać - oświadczyła Alice- Kupiłam ci nową sukienkę. Spodoba ci się
-Alice... Zatrzymaj ją - zaśmialiśmy sie- 
- A Renesmee- zaczął Edward- jutro przyjeżdża do nas pewien gość... i radziłbym wam przyjechać.
-Kto?
-Niespodzianka, ale na pewno się ucieszysz. - powiedziała Esme-
-Tak... Będziesz zaskoczona- powiedział  Carlisle - 
-Cicho już bądźcie! - zarządził Jasper- To przyjeżdżacie czy nie?
-No n... -nie dokończyl Jacob bo mu przerwałam-
-Oczywiście! Z wielką chęcią. msimy się tylko spakować...
-A kochanie, mam dla ciebie dobrą radę... - powiedziała Bella- Te francuską bieliznę od Alice i te błyszczące sukieneczki, możesz tam zostawić... Raczej Alice się nie pogniewa...
-Co?! Carlie, masz mi ją przywieść, w całości! Tylko ci ją pożyczyłam... Zostawić ją, Alice sie nie będzie gniewać -szeptała Alice-
-To ty miałaś kuszącą francuską bieliznę, i mi się w niej nie zaprezentowałaś. nawet mi jej nie pokazałaś - oskarżył mnie Jacob, kopnęłam go, a Emmet oczywiście zaczął sie śmiać i pewnie już tarzał sie po podłodze.
-Zamknij się! -skarciła go Rose-
-Rose... -teraz to Esme skarciła Rose-
-Dobra, no to my kończymy. Całusy. Do zobaczenia jutro!
-pa! - porzegnali się chórem. odłożyłam słuchawkę na miejsce.
-To chodźmy się pakować...
-A nie zaprezentujesz mi się w tej bieliźnie?  -powiedział kusząco Jacob-
-Po co? Przecież Alice kazała ją przywieść w całości.
-dobra to chodźmy się pakować...- pocałował mnie czule w usta i poszliśmy do sypiali się spakować...


Skończyłam. oczywiście liczę na komentsy. przypominam o zakładce Konkursy. pojawił sie nowy konkurs. jakbyście mieli jakieś wątpliwości czy pytania na temat konk. to piszcie na e-mail bloga (oczaminessie@onet.pl). ostatnio mam wenę, więc piszę o wiele wiele więcej niż zwykle. Zachęcam do obserwowania bloga. przy okazji możecie podsuwać mi pomysły w komentarzach na nagrody w konkursie, bo temacik jest może troszkę trudny ;p . I gdybyście mogli, gdy piszecie komentarze, podpisujcie się, albo imieniem, albo nick'em, no żebym tak mniej wiecej wiedziała jakie osoby odwiedzają bloga i kto pisze dany komentarz. Po wejściach na bloga jestem trochę w szoku. Mam 1488 wejść na bloga, i nie wiem ile osób na niego wchodzi, więc myślę że go polecacie. Ja chcę coś po prostu w życiu osiągnąć... Chociaż napisanie dobrego bloga... No dobra dosyć o mnie. Kończę. 

                                            pod spodem mały bokusik  

   
∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰∰
ҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝҝ

Pozdrawiam Was Serdecznie!!!

Do zobaczenia

                               ҝarolina

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział XIX "Sen"

-Renesmee
-mmmm.... - powiedziałam wynurzając się z ciemności
-Wszystko dobrze?- powiedział Jacob
-tak.. chyba... -wymamrotałam- Gdzie jesteśmy?
-No jak to gdzie? -zaśmiał się Jacob- Na "Pięknej Wyspie Ness"
-Ale... jak... jak to?
-słuchaj. Gadałaś przez sen. nie chcialem cię budzić, ale też nie mogłem sie uśpić od tąd kiedy zaczełąś gadać... Najpierw mówiłaś : -zacytował- Ale jak to? Volturii? Dlaczego? Siadaj Nika. Mamo możemy iść z jacobem do kamiennego domku? To jego wilcze przewrażliwienie... Słyszałam.... Jacob... Lea...., a pod koniec zaczęłaś się rzucać, niewiem jak byś pływała.
-Czyli.... to, to wszystko był sen?
-Znaczy nie wiem co ci się śniło, ale prawdopodobnie tak. to był sen. -powiedział starając się mnie uspokoic, bo musiałam wyglądać koszmarnie, a w duchu byłam zdezorientowana, ale nadal się o mnie martwił. spokojnie przyłożyłam mu moją dłoń do twarzy i korzystając ze swojego daru, pokazałam mu mój sen. odczekałam chwilkę aż skończy się mój film.
-Ach... Masz wyobraźnię -uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Więc mam kilka pytań.
-Wal śmiało.
-nooo... byłam w dość trwałym transie, więc ne za bardzo oriętuje się w dacie. Który jest dzisiaj?
-Hmmm... Sam tak naprawdę dokladnie nie wiem, ale podejrzewam że około 17, 18 sierpnia.
-a która jest godzina?
-jest 4:01... Już 4:02.
-Aha... Ok.... -Jacob przytulił mnie, i pocałował czule moją głowę-Koniec pytań...
-To co idziemy spać?
-Chyba nie usnę... - powiedziałam  i podciągnęłam się, próbując dosięgnąć jego ust, oczywiście Jacob mi w tym pomógł.
-Kocham Cię... Bardzo... -szepnęłam-
-Ale ja ciebie bardziej
-A tego nie możesz być pewien
-Racja.. Ale wiesz to ja jestem wpojony, a nie ty.
 -Tak, racja racja... -przyciągnęłam Jacoba do siebie, a on już załapał o co chodzi. Zaczął zapamiętale mnie całować. Nie mieliśmy zamiaru przestać... jak ja się ciesze że to był sen... , pomyślalam,. Jacob przerwał, a ja niechentnie się od niego oderwalam.
-Jedno mi sie w tym śnie nie spodobało...
-A cóż to takiego?
-Ten.. jak mu tam... Nahuel... Ten dziwak
-Jacob, to nie jest dziwak tylko moj przyjaciel z którym się dawno nie widziałam. To tak jak ty byś sie nie widział ze mną przez rok, bądź dwa lata.
-Tak dugo bym bez ciebie nie wytrzymał. -usmiechnęłam się-
-kiedy będziemy wracać?
-Jak chcesz to możemy teraz
-nie nie, tak się tylko pytam.
-Gdzieś tak za tydzień... Chyba że otrzymamy jakiś tajemniczy telefon...
-Jacob, nie kracz.
-Kra-kra -Jacob czasami był bardziej dziecinny niż przeciętne pięcio letnie dziecko-
-Co dziś będziemy robić? -spytałam-
-Nie wiem... - powiedział obejmując mnie w tali i przyciągając do siebie- Możesz zdecydować.. Chodź przypominam że jest 4:10.
-Możemy iść popływać. -powiedziałam krzyżując jego plany-
-Dobrze. Ale teraz? woda nie będzie za zimna?
-Jacob...
-Ok ok pomoge ci wejść
-Jacob, nawet o tym nie myśl! Nie, nie i nie!
-Tak, tak i tak!
-Jacob, to że ty masz ciągle 42 stopnie, to nie znaczy że ja mam. - Odkryliśmy z jakiś rok temu, że temperatura mojego ciała się zmienia. Najczęściej od 2:00 do 7:30 rano, mam skóre taką jak zwykły człowiek, a w związku z obecną sytuacją, tak samo reguje jak zwykły człowiek. Jest mi bardzo zimno.-        Woda ma jakieś -19, a moja skóra jakieś 16 stopni. Jacob, zapomnialeś?
-Tak zapomniałem. Chodź, będzie fajnie. Nic ci się przy mnie nie stanie. -wzniosłam oczy do góry, ale wiedziałam że ma racje.
-No ale...
-Nie ma żadnych "ale" -powiedział Jacob biorąc mnie na ręce i wstając, idąc w stronę wyjścia na plażę. Zaczęłam się wyrywać. Jacob przystanął, a ja chwyciłam pospiesznie koc i się nim okryłam. Byliśmy nadzy. Spuściłam wzrok i zaczerwieniłam się okropnie.
-Nessie, mnie nie musisz się wstydzić... -próbując zdjąć ze mnie koc, ale ja nie dawałam za wygraną- w nocy to ci nie przeszkadzało...
-Może ubierzemy się w strój kąpielowy?... - powiedziałam łamiącym się głosem, nadal nie patrząc na Jacoba. Jacob podniósł moją głowę i pocałował czule, chodź delikatnie w usta.
-Nessie...
-A mogę chociaż ubrać tą zniszczoną suknię?- wskazałam palcem na  sukienkę z naszej pierwszej nocy-
-och... No dobra czekam w salonie.- Jacob puścił mnie i poszedł niechętnie do salonu. Jakoś ubrałam się w tą sukienkę, próbując zakryć te wszystkie rozdarcia, żeby sukienka nie rozleciała się w wodzie. Podbiegłam do Jacoba całując go.
-Już jestem. Możemy iść.
-No to chodźmy. - złapał mnie w tali, podniósł do góry i zaniósł w kierunku plaży. Jacob też włożył zniszczone spodnie do kolan. Słońce zaczęło wschodzić, widać było pierwsze promienie.Jacob zaczął wchodzić do wody. oplotłam się wokół jego szyi próbując być jak najwyżej. Czułam zimno bijące od wody, ale czułam też ciepło, bijące od Jacoba. Gdy poda zaczęła ochlapywać moje palce u stup, moje serca zaczęło bić szybciej. Nie wiem dlaczego, no ale byłam przecież tylko człowiekiem...
-Nessie, spokojnie...
-Łatwo ci mówić. Nie tobie Jest zimno. - Zaciskałam szczęki. Taka woda mogła by mnie sparaliżować, jak dla normalnego człowieka jest ona zdecydowanie za zimna. Woda była już na moim brzuchu, była okropnie zimna.
-Ciepło?
-N-n-nie.
-Nie przesadzaj. -leżałam na rękach Jacoba w dość niewygodny dla niego sposób. Spróbował mnie przełożyć, ale wyśliznęłam się mu i poleciałam do wody. Tak jak myślałam, woda mnie lekko sparaliżowała. Nie sądziłam że jest tu tak głęboko. Fale znosiły mnie dalej od Jacoba, odbiła się od dna i będąc przez sekundę na powierzchni krzyknęłam krztusząc się wodą:
-Ja.. Jacob! J-Jacob! Pomo...pomocy!- nie wierzyłam, ale naprawdę się topiłam.
-Nessie! -Krzyknął Jacob i zaczął płynąć w moim kierunku, zaczynałam widzieć go pod wodą. Niby bardzo dobrze pływałam, ale było tu za zimno, żebym mogła się chociaż wynurzyć. Zaczynało mi brakować powietrza, zupełnie jak w moim śnie. Moje ruchy rąk, robiły się słabsze i coraz wolniej się poruszały... nagle zobaczyłam że Jacob jest już blisko, postanowiłam spróbować jeszcze raz. machnęłam rękami i dałam radę dotknąć rąk Jacoba. Jego reakcja była natychmiastowa. Zanurkował, łapiąc mnie za ręce i szybko wynurzając się wraz ze mną. Zaczerpnęłam głośno powietrza, nadal się krztusząc wodą.
-Nessie... Przepraszam bardzo przepraszam. Powinienem być ostrożniejszy ... Głupi jestem... Chodźmy na plażę... Do domu.. ogrzejesz się.- nie zaprzeczałam, ponieważ nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Czepiałam się tylko kurczowo Jacoba. Był ciepły.
Gdy byliśmy już w salonie Jacob przyniósł mi koc. Mojej sukienki nie dało się już uratować. Jacob okrył mnie kocem i przytulił, bo z zimna szczękałam zębami.
-Przepraszam cię... Bardzo cię przepraszam... -Rozpaczał Jacob. Nie podobało mi się to co mówił.
-Jacob... Nie. n-nie mów tak... - wychrypiałam- To na - naprawdę...
-Nessie, nie wymyślaj bzdur. przecież oboje wiemy, że to prze ze mnie. jestem po prostu głupi...
-Jacob! -krzyknęłam tak, że zabolało mnie gardło- Przestań! nie chce tego słuchać...
-Ale to prawda! mogłabyś się przeze mnie tam udusić! Przyznaj że zachowałem się głupio i nie odpowiedzialnie!
-Nie prawda!
-Prawda i ty dobrze o tym wiesz! - Nie miałam sił się z nim wykłócać. To bolało. Odwróciłam głowę. Nie mogłam znieść myśli, że przeze mnie Jacob się obwinia. Za każdym razem gdy obwiniał siebie, czułam się tak, jakby ktoś mnie obwiniał. To było okropne. Było mi bardzo przykro. Jacob, nigdy tak przy mnie... nigdy rozmawiając ze mną tak nie krzyczał. Nawet nie zauważyłam, że po moich policzkach spływają łzy. Byłam bardzo wrażliwa. Nawet wrażliwsza od Belli (oczywiście kiedy była człowiekiem) i Jacob o tym dobrze wiedział. Jacob musiał zauważyć kapiące z moich oczu łzy.
-Płaczesz? - nic nie odpowiedziałam, bojąc się że głos zacznie mi płatać figle. Dyskretnie i pośpiesznie, zaczęłam ścierać łzy. -Prze... Przepraszam.
-Przestań... - powiedziałam łamiącym się głosem. Miałam dość tych przeprosin. "Przepraszam, byłem głupi..."-
-Przepraszam cię za... - Przerwał nie chcąc pogarszać mojej sytuacji. Jacob już mnie nie przytulał, więc zrobiło mi się zimno. Zaczęłam drżeć i kulić się. Powoli zaczynałam szczękać zębami (znowu).
-Och... - powiedział Jacob z powrotem mnie przytulając. Już chciałam się do niego odwrócić i ogrzać się, ale nadal miałam do niego żal.
-Nie chciałem cię urazić... Ja po prostu... -Nie mógł dobrać słów
-Jacob, proszę... nic, nic się nie stało - Jacob chciał mnie pocałować, ale się zatrzymał nie wiedząc czy dobrze robi. Podciągnęłam się do niego i próbowałam odszukać jego ust. Było dość ciemno więc nic w tym dziwnego nie było.                                                                                         Jacob zrozumiał że już się tak bardzo nie gniewam. Nadal było mi trochę zimno, więc Jacob musiał być jak najbliżej mnie.
           
Całował mnie zapamiętale a ja jego.  Wplótł rękę w moje włosy i przyciągną mnie do siebie. Już nie protestowałam....


                               ***
Leżałam przy Jacobie w naszej sypialni. Po prostu unosiłam się w powietrzu. Słońce już wyszło i teraz wpuszczało do domu cieple promienie słońca
-Chyba czas już wstawać, nie Ness?
-Nieee... - powiedziałam, kurczowo się go czepiając.
-No ale może chcesz coś zjeść?
-Nie trzeba naprawdę...
-Poczekaj na mnie pięć minut. Powiedz tylko co byś chciała.
-Hmm... - zastanawiałam się- Może... Nie wiem. Zaskocz mnie.
-Mówisz i masz. - i poleciał do kuchni. Mój kochany Jacob. -Chcesz herbatę? - krzyknął z kuchni
-Może być! -minęło 4 min. i 59 sekund i Jacob przyniósł mi na tacy bardzo bogate w witaminy i takie tam, sniadanie.
-I ja mam to wszystko zjeść?
-Nooo... Nie musisz jeść tego wszystkiego, no ale coś musisz. - Nie wiem co Jacob planował. Wzięłam do ręki kanapkę z pomidorem, cebulą (pokrojoną w kostkę), pieprzem i solą i zaczęłam jej spakować-
-Jacob, gdzie ty się tak nauczyłeś "gotować"?
-Przyglądałem się Emily...
-Ach tak.... Musi bardzo dobrze gotować...
-Bardzo dobrze... A teraz jedz. - no to jadłam. Jacob zaczął zjeżdżać ręką od ramienia do łokcia, wte i z powrotem. Co on wyrabia?, pomyślałam. po zjedzeniu dwóch kanapek, sięgnęłam po szklankę z herbatą  zaczęłam pić. Jacob zjechał ręką na mój brzuch... Bardzo mnie to rozpraszało. przybliżył się do mnie. On chyba nie chciał przestać... Zepchnęłam tace z herbatą i zaczęłam namiętnie całować Jacoba.
-Nessie! Rozlałaś herbatę!
-Ciekawe przez kogo? - znów go pocałowałam. Jacob się przeturlał i znalazł się nade mną. musnął kilka razy moją szyję i szepnął mi do ucha :
-Chodźmy na wycieczkę po wyspie... Muszę ci coś pokazać... - Co?-
-Jacob...-Wisiał nade mną na prostych rękach, więc nie mogłam go przyciągnąć. Spróbowałam sie do niego "podciągnąć". Udało się. Zaczęłam go ponownie zapamiętale całować, chwytając się jego włosów.
-A tobie tylko jedno w głowie... Nie chcesz się okryć kocem? - spytał kpiąco Jacob. Gdy się do niego podciągałam, zleciała ze mnie kołdra i... byłam naga. Oczywiście się zarumieniłam.-
-Nie
-chodź ubierzemy się w coś wygodnego i pójdziemy na tą wycieczkę.
-No dobra. - poddałam sie- A to daleko?
-Pyta mnie się pół wampir... - powiedział sarkastycznie Jacob- Gdzieś tak pięć godzin drogi... No może siedem.
-A która jest godzina?
-Jest... 9:01.
-No dobra. - Poszłam do szafy i wyjęłam krótkie spodenki i niebieską bluzkę na ramiączkach. Uczesała się i  umyłam zęby. Ciekawe co on chce mi pokazać?, pomyślałam
-To co idziemy? - spytał Jacob. jak zwykle miał tylko spodnie.- Tylko proszę cie, nie idź w wampirzym tempie, ok?
-Dobra. - Uśmiechnęłam się. wyszliśmy na plażę, a Jacob objął mnie ramieniem- prowadź.
-Właśnie to zamierzałem zrobić. -zażartował i złapał mnie w tali by mną zakręcić w powietrzu i postawić przy sobie. poszliśmy przed siebie, nie zważając na czas.


Wczoraj zaczęłam pisać o 00:00 i skończyłam pisać dziś. No mam nadzieję że się podobało i nikt nie spodziewał się, ze Renesmee się to śniło. Napisałam długi bo mogę nie pisać znów przez jakiś tydzień, ale postaram się tego uniknąć.
Pozdrawiam Was Serdecznie!!!

Do zobaczenia!

                                                                        Karolina


niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział XVIII "Dzień Drugi"

Obudziły mnie promienie słońca. Wymacałam miejsce obok siebie, szukając Jacoba. Podniosłam się i zauważyłam że Jacoba tam nie ma. Wygrzebałam się z łóżka i znalazłam liścik na stole. Był od Jacoba:

Droga Pani Black!... -Cullen, mam na imie Renesmee Cullen..., pomyślałam-

Przepraszam, że wyszłem bez powiadomienia, ale Sam mnie potrzebował. Powiedziałem Belli, że możesz nie przyjść do nich do domu, więc o nic się nie martw. Wróce pewnie wieczorem. Bardzo Cię proszę, żebyć nie wychodziła z kamiennego domku... - to jego wilcze przewrażliwienie..., pomyślałam, a jak będe chciała iść do LA push, to co? Niańkę mi wynają? -
To nie jest moje wilcze przewrażliwienie, tylko się po prostu o Ciebie martwie. - Jak by czytał w moich myślach...-
Wiem że pewnie będziesz chciała iść do La push, ale wolał bym żebyś nie szła sama... - Jakże by inaczej?...-
Prosze Cię, zrób to dla mnie. Przecież mnie zasz.
Kocham Cię!

Do Zobaczenia!

                                                                              Jacob

P.S. Prosze uważaj na siebie.

-Cały Jacob... - powiedziałam do siebie. Podeszłam do garderoby mamy, z której mogę korzystać, ponieważ mama nawet nie chce na nią patrzeć. Te sukienki i błyszczące bluzki.... To pasuje do Alice, a nie do mnie i do mamy. Przeszłam do swojej szafy i stanęłam przed nią zastanawiając się co na siebie włożyć. Na dworze świeciło słońce, a jeżeli o mnie chodzi to nie mogło mi być za zimno. postanowiłam się sprzeciwić zakazowi Jacoba, i pójść na plażę w La push. Wyjęłam zieloną bluzkę na ramiączkach, która była już na mnie za mała, ale dało sie nią nosić (była dobra jakieś pół roku temu...) i krótkie dżinsowe spodnie. Pomyslałam że pójdę boso, niż w błyszczących klapkach Alice... Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, umyłam zęby i przebrałam się. Włosy rozczesywałam z jakieś pół godziny, bo były takie poturbowane. Jak z każdej nocy spędzonej z Jacobem nie pamietałam, lecz wiedziałam że byla cudowna. W lodowce za dużo pożywienia się nie znajdywało więc wyjęłam płatki z półki, mleko i na przekąskę jabłko. Czas jakoś tak dziwnie mi leciał. Nie czólam sie normalnie, tak jak zawsze się czułam. Nagle, nie wiadomo skąd, pomyślalam o Nahuelu. Jakieś dwa, trzy lata temu, spotykaliśmy się bardzo często ( I jacob, jak to jacob bardzo się wtedy wsciekał), ale teraz nie widujemy się wcale. Przypomnałam sobie o co tak naprawdę chodzi... o Volturii... Ale teraz to nieważne. Wyszlam na świeże, leśne powietrze. Gdy znalazłam się na tyretorium Quiletów, usłyszałam dość głośne okrzyki. Zaszyłam się w krzakach, żeby nikt mnie nie zuważył. Przy stoliku, Siedziała cała sfora, i ktoś nowy, ktoś kogo nie znałam. jacob stał wyraźnie wzburzony.
-Nie! nawet nie chcę o tym słyszeć! -Wrzeszczał jacob - Nie będziemy traktować Nessie, jako jakiejś przynęty, odbiło wam?!!!
-Jacob, spokojnie! - powiedział stanowczo Sam- Przecież my...
-Nie Sam. -przerwała mu Lea- Nie. Jacob ma rację. pomyśl przez chwilę. CZy ty byś traktował Emilly, jako przynęte? - Sam nie odpowiedział. Lea już nie miała problemu z Samem, ale teraz chyba Sam miał problem z  Leą. Wolałam się w to nie wtrącać, więc powioli wyszłam z krzaków i potknęłam się o kamień. mósieli to usłyszeć, bo głosy umilkły. postanowiłam uciekać czym prędzej. udało mi się. Dotarłam na plażę i raczej nikt za mną nie szedl. Nie wiem o co chodziło samowi i reszcie, ale wiem że Jacob nie pozwolił by na to. polożyłam się na piasku wystawiając twarz do słońca. leżałam tak z dobrą godzinę więc poszłam w stronę morza. "ubranie i tak już się nie przyda, więc chyba mogę w nim popływać...", pomyślałam. Wskoczylam do morza i popłynęłam w kierunku klifu z wampirzą prędkością. Fale były ogromne. Więc kilka razy napiłam się wody. podpłynęlam do skały i chwyciłam się skały, ponieważ bardzo paliło mnie gardło (oczywiście od wody, nie od pragnienia).  Zorientowałam się że mósi być przypływ, bo wody jest o wiele więcej. Nagle uderzyła mnie ogromna fala, pchając mnie na skałe. uderzylam się mono w głowę. Za każdym razem gdy próbowałam nabrać powietrza, zmiatana byłam z powrotem pod wodę. Noga ugrzęzła mi w szczelinie, i nie mogłam wypłynąć na powierzchnię. Zaczynało kończyć mi się powierze. Jacob miał racje... jak zwykle. W oddali dostrzegłam male czarne punkty, które dość szybko się do mnie zbliżały. Volturii? Nie... przecież mieli być za tydzień... moze alice miała wizję kiedy mnie nie było... i teraz biegną mi o tym powiecieć... uderzyłam głową o skałe tak mocno że chyba ją rozciełam. Już nie dawałam rady... usłyszałam kilka słów...
-Nessie... Nessie kochanie... -Powtarzał nieznajomy. usłyszalam tylko ostatnie urwane- Renesmee...- później moje oczy zalała ciemność...


Jest!!! Mam działający komputer! sory że taki dziwny koniec, ale nie chcę, żeby było to podobne do Belli i Edwarda. Już zabieraz się do pisnia następnego rozdzialu (muszę nadrobić straty ;p).
Pozdrawiam Was Serdecznie!!!

Do zobaczenia

                                                                         Karolina

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Uwaga!!!

Witajcie! Nie zaprzestałam pisania. Ale nie mam komputera pod ręką, ponieważ mam w serwisie, no po prostu się zepsół. Teraz piszę od mojej cioci. Jak tylko mój komputer bądzie sprawny, od razu zacznę pisać nowe rozdziały, obiecuje.

Bardzo przepraszam. :(




                      :(

                                           Karolina...