-Och, Nessie, przecież ty ledwo stoisz. -powiedział Jacob i sporóbowałwziąć mnie na ręcę. Odepchnęłam go. Fakt faktem, że nogi dygotały mi na wszystkie strony.
-Jacob, to nie ja przed chwilą umierałam.
-Nessie, to nie ja przez 2 lata cierpiałem w samotności i tęsknocie. To nie ja robiłem te wszystkie rzeczy, jakie zrobiłaś ty! Nessie...
-Mam rozumieć, zę ty nie tęskniłeś, nie cierpiałeś w samotności, tak? -spytałam ironicznie- A czy mogę usłyszeć jakieś wyjaśnienia? No chyba że na nie nie zasłużyąłm.
-Nie, nie, nie. To nie tak Nessie. Ja, naprawdę wszystko ci wytłumaczę, ale nie teraz. Nie tutaj. -wzniosłam oczy ku niebu i podeszłąm do Jacoba. Jak to ja, potknęłam się o kamień. A JAcob jak to Jacob złapał mnie, i błyskawicznie wziął mnie na ręce.
-Odpoczywaj...
***
Leżałąm na czymś miękkim. A ktośgłaskal mnie po głowie.
-Przepraszam. Obudziłem cię?
-Nie, nie. Sama się obudziłąm...
-Ale śpij, Nessie, śpij... -nalegał Jacob.
-Nie Jacob. -powiedziałam stanowczo- Nie będę spać. Proszę o wyjaśnienia.
-Ah tak. Nie za bardzo wiem od czego zacząć.
-Od początku, chyba będzie najlepiej.
-No więc... Śledziłem was tamtego dnia. -westchnął Jacob- Widziałem jak ci dobrze w jego obecności... Żadnych ograniczeń i w ogóle, romawiałaś z nim jakoś tak.. Sam nie wiem. Nie tak jak ze mną... Gdy zaczął cię całować, ja... Ja naprawdę chciałem zainterweniować, ale.. Nie wiem, jakoś mnie tak zamurowało. Nie wytrzymałem. Gdy powiedział, że... Że kochasz jego bardziej, niż... Nież mnie... Wiedziałem że to może być prawda. -ukrył twarz w dłoniach, było mi go naprawde żal- Gdy... Próbowałaś mnie uspokoić... Zdałem sobie sprawe, że to że jestem wpojony, nie ma żadnego znaczenia, i że stoję ci na drodze do szczęścia... Och, jak bardzo się myliłem. Gdy cie odrzuciło... Postanowiłem, że... odejdę. Tak jak Edward...Eh. Wiedziałem że ja mogę ci zrobić więcej krzywdy niz ktokolwiek inny... Zacząłem wariować i... tracić siły. Umierałem. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem, kiedy przyszłaś wtedy do mnie, ale wmówiłem sobie, że... Że... Że muszę się trzymać od ciebie z daleka... że tak będzie lepiej. Och, jaki ja byłem głupi! Nigdy sobie tego nie wybacze... I zrozumiem, jeśli ty, nie wybaczysz mnie... -biedny Jacob, pomyśłałam, było w tym tyle bólu.
-Jacob... CZy... Czy mógłbyś dać mi trochę czasu? JA...
-Rozumiem. Dam ci tyle czasu ile tylko będzie ci potrzeba.
-DZiękuję Jacob. A teraz... Muszę już wracać.
-Ach... NO tak, dobrze. Odprowadze cię.
-Dobrze. -wyszliśmy z domku w kierunku domu Carlisle'a. Szliśmy w ciszy. I wtedy się stało. Cała rodzina, cała. Spotkaliśmy ją. Całą moją rodzinę.... I Nahuela.
-Wybieraj, Nessie. -rzekł Nahuel.
**********************************************************
Skończyłam. MAm nadzieję że się podobło, i był to lepszy rozdział, niż ostatni, choć krótszy.
Chciałam wam powiedzieć, że zawieszam bloga. Przepraszam. Bloga "odwieszę" Za miesiąc, lub pod koniec Wakacji. Jeszcze raz przepraszam, ale teraz wszycy wyjeżdżają (ja też) i nie mają czasu czytać bloga :).
Pozdrawiam Was Serdecznie!!!
Do zobaczenia!
Karolina
P.S. Miłych Wakacji Wam Życzę!!!